BODY/CIAŁO

Scenariusz: Małgorzata Szumowska, Michał Englert

Reżyseria: Małgorzata Szumowska

Poniższa analiza jest zapisem pierwszego w mojej historii poczytnego blogowania na żywo przed uczestnikami Script Fiesty. To oni wybrali najbardziej nagradzany polski film 2015 roku, bym rozprawił się z nim przy pomocy mojej scenariuszowej ekierki.

Pierwsza scena. Janusz jedzie na oględziny zwłok. Mężczyzna wisi na drzewie od jakiegoś czasu. Nie rusza się, już ktoś go zbadał i stwierdził zgon. Janusz, jego koledzy i widzowie nie mają wątpliwości, że ten mężczyzna nie żyje. A jednak nagle ożywa. Wstaje i idzie w stronę rzeki. Czy chce się jeszcze raz zabić przez utonięcie? Czy na chwilę ożył, chodzi bez celu i zaraz umrze? Czy wraca do domu wpław?

Mimo że nie wiadomo, co się stało, to scena jest zabawna, co dwa razy udowodniła publika towarzysząca mi na pokazach. Jest to śmieszne, że Janusz i koledzy myślą, że pijak nie żyje, naradzają się, co począć, a pijak wstaje i odchodzi. Żarty i tajemnice życia - takie jest otwarcie tego filmu, taką opowieść zapowiada nam autorka. Jednak słowa nie dotrzymuje, potem żartów nie ma prawie wcale i nikt już nie ożywa. Z komedii o śmierci szybko wpadamy w rodzinny dramat.

Janusz ma problem z córką Olgą, co ładnie obrazuje ich niemiła rozmowa i upodobanie do różnego typu jedzenia. Nie rozumieją się, mijają, nic ich nie łączy - jest to jasne. Nie rozumiem tylko dlaczego siedzi z nimi przy stole wielki biały człowiek z kartonu. Czy to wizualizacja zmarłej matki? Czy czasem do niej mówią? Ciekawa sprawa, szkoda że biały człowiek nigdy więcej już się nie pojawia.

Janusz pali na klatce. Czy ukrywa się przed córką? Ona na pewno wyczuje, że palił. Czy mają umowę, że nie pali w domu? Czy nie ma balkonu? Dobra, niech pali jak chce, tylko co to znaczy? Po co ja to widzę, co mi to jego palenie eksponuje?

Janusz pracuje w nocy. Porządny policjant, oddany sprawie. Albo dysfunkcyjny rodzic oddalony od córki. Pewnie to i to. Nagle Olga staje przed nim z głową między kolanami i wypina pupę. Janusz nie reaguje na to, zdaje się, że jest do tego przyzwyczajony. Ale jak na to reaguję ja, nieprzyzwyczajony widz? Myślę, że córka nie jest normalna. Że trochę oszalała i potrzebuje jeść z kartonowym człowiekiem. A może stara się zwrócić uwagę ojca? Nie wierzę w to, widzimy że nie zwraca tym jego uwagi, że ojca to nawet nie dziwi. Janusz swą reakcją mówi nam, że niejedno już widział i że wariatce nie wytłumaczysz.

Po chwili jednak dzieje się coś, co mnie w końcu porusza i interesuje. Słyszymy, jak Olga wymiotuje w łazience. Uważny widz, który spojrzy na jej chude ręce i przypomni sobie, co jadła siedząc obok kartonowego człowieka, zrozumie, że jest anorektyczką. Słysząc jej wymioty Janusz przerywa pracę i się trapi. I to mnie porusza, ta jego niemoc, widzę że chciałby jej pomóc jakoś, zrobić coś, ale nie wie i nie umie. I wiem, że o tym będzie opowieść między nimi, o szukaniu wspólnego języka, o znajdowaniu siebie. Fajnie.

Kiedy już wiem, jak wygląda życie Janusza, autorka przedstawia mi Annę. Terapeutkę o dziwnych metodach, ale skuteczną i zaangażowaną. Widząc, jak pracuje z anorektyczkami, spodziewam się, że wkrótce weźmie pod swoją opiekę córkę Janusza. I dobrze się stanie, bo widzę, że Anna jest miła, empatyczna i potrafi nawiązać dialog ze swoimi podopiecznymi. Czekam na to.

Oglądamy smutne życie Ani. Z rzeczy, które trzyma w samochodzie domyślamy się, że sama straciła kiedyś dziecko. Wszyscy ją znają na osiedlu, ale jest sama. Patrzymy jak sama chodzi, wchodzi, kupuje, wychodzi, je, ogląda i je. Dużo tej samotności i nudno mi się zrobiło, bo nic z tych pięciu scen nie wynika więcej, niż wynikałoby z dwóch. Myślę sobie: dobrze, jest sama, spoko, ale co dalej, jakie jest pytanie wątku? Na co widzowie mają tu czekać i czym się emocjonować? Anna śpi z psem, przytula się do niego, spełnia jego zachcianki. Może pytanie wątku to: czy psa w jej życiu zastąpi człowiek? Czy pokocha kogoś i już nie będzie sama? Może Janusza?

Powrót do Janusza. Kolejny dzień w pracy, kolejny trup. Tym razem noworodek roztrzaskany w toalecie. Miałem nadzieję, że też ożyje, ale nie ożył. Miałem nadzieję, że będzie jakiś żart, ale nie było. To jest bardzo mocna scena, bardzo mi się podoba, tylko zostałem przez autorkę przygotowany na coś zupełnie innego. Czy to jej przebiegłość, czy brak dyscypliny gatunkowej? I czy ta scena działa na mnie mocniej przez to, że wcześniej byłem myślami w krainie żartów? Nie, nie działa wcale, szukając w niej komedii jestem obok niej, nie skupiam się na tym, o czym naprawdę jest i nie odbieram tych emocji, które przeżywa bohater.

Minęło 20 minut i nie wiem, jak czytać świat, gdzie śmieszne zmartwychwstania przeplatają się z krwią zabitych noworodków. Jakie są reguły tego świata? Jaki gatunek ja oglądam?

Janusz w przerwie obiadowej je obiad i wyznaje podopiecznemu swoje podejście do życia i śmieci. Bardzo mi się podoba, co mówi, to jest świetna ekspozycja. Żałuję, że film nie zaczyna się od tego, zamiast śmiesznych pijaczków-zombie. Tu widzę, że Janusz to nie jest byle koleś od trupów, co nie potrafi powiedzieć córce, żeby zabrała kolegę z kartonu od stołu. To jest mistrz, który wszystko ogarnia, tylko nie wie jak ogarnąć córkę.

Podopieczny, widząc jak dużo pieprzu Janusz wsypuje do zupy, mówi: „Ale pan pieprzy”. To samo mówiła jego Olga. Czy to ma być śmieszne? Jeśli tak, to nie jest. Czy to ma budować jakiś obraz Janusza? Silnego człowieka, który wytrzyma wszystko, nawet bardzo popieprzoną zupę? Janusz odpowiada: „Jak się dobrze popieprzy, to wszystko da się zjeść.” Fajna odpowiedź, tylko co ja mam z tego zrozumieć? W jaki sposób ta myśl przekłada się na jego życie, relację z córką, późniejsze poszukiwania duchów? Czy pieprzenie jest zagłuszaniem czegoś, co jest niewygodne, czy poprawianiem czegoś, co jest bardzo złe? Nie widzę też, by jego strategia odnosiła taki sam skutek w relacjach z ludźmi i duchami, jaki odnosi w relacjach z jedzeniem.

Znów wracamy do Ani. Ale dlaczego, skoro u Janusza nic nowego się nie wydarzyło? W pracy dzień jak codzień, bez zwrotów w relacji z córką. Więc po co nam była ta sekwencja? A może jego pragnienie nie ma związku z relacją z córką? Czego chce ten stoicki mistrz?

Wracamy do Ani, która okazuje się popularnym osiedlowym medium. Super sprawa. Pomogła wielu rodzinom skontaktować się ze zmarłymi. Wygląda na to, że jest tak dobrym medium, jak dobrą jest terapeutką. Więc spodziewam się, że zaopiekuje się również Januszem. Jego córce powie, żeby w końcu zaczęła jeść, jemu powie, żeby w końcu się w kimś zakochał i wszyscy będą szczęśliwi. Na to czekam.

Czekam też na zbudowanie zasad tego świata, ale ponieważ się nie doczekam, to teraz już napiszę wszystko, co mnie przez cały film nurtowało. Jaki związek ma fakt istnienia duchów z ożywającymi pijakami? Czy niektóre duchy mogą wrócić do swojego ciała? Czy Anna może nawiązać kontakt z dziećmi, które nie potrafią mówić i nic jej nie podyktują? Na przykład z noworodkiem zabitym w toalecie? Dlaczego przychodzą do niej tylko duchy sąsiadów z osiedla, a nie duchy sławnych ludzi? Na przykład mógłby przyjść ktoś ze Smoleńska i powiedzieć, jak naprawdę było. To by był ciekawy wątek. Nie rozumiem, dlaczego nie ma takiej sceny.

Kolejna scena, która mnie porusza. Anna wraca do domu i widzi całującą się parę. Z niezdrową fascynacją czai się za rogiem i ogląda ich ciała pragnące się nawzajem. Co autorka mówi nam tą sceną: Anna to dziewica, która swojego syna chyba adoptowała, bo zachowuje się jakby nigdy nie była z mężczyzną i nawet nie oglądała seksu w internecie. No chyba, że to duchy, to bym zrozumiał, że się czai i dziwi, że duchy chcą uprawiać seks. Ale nie wiem, nic na to nie wskazuje.

Anna wchodzi do windy, a tam zabity chłopiec z ogłoszenia. Jedzie z nią, nic nie mówią, koniec sceny. Po co taka scena? Co z niej wynika? Przecież wiem już, że widzi duchy. Nigdy później nie ma tego chłopca, ani jego rodziców, ani nic, co mogłoby usprawiedliwiać obecność tej sceny.

Minęło 25 minut. Mieliśmy dwie sekwencje z Januszem i dwie z Anią. Wciąż nie wiemy, czego oni chcą i po co mamy dalej oglądać ten film. Jest nudno.

Janusz wiezie córkę do szpitala. Wreszcie coś się dzieje, wreszcie jest napięcie. Zdąży, czy nie zdąży? Umrze mu w aucie, czy nie umrze? Uwielbiam pościgi, bo to najprostsza forma konfliktu, która zawsze działa.

Olga nie umrze, ale piąty raz trafia do zamkniętego ośrodka. Więc albo oni już cztery razy nie potrafili jej pomóc, albo Janusz cztery razy w domu potrafił wszystko zepsuć. W każdym razie dlaczego wciąż ją wozi w to samo miejsce? Dlaczego oni za piątym razem nie zasugerują mu, że może jest jakiś problem w domu? Dlaczego Anna wcześniej nie spotkała Olgi i Janusza, skoro są tu już piąty raz?

Janusz dostał jakiś list, zawiadomienie, ale nic nie wiemy, więc równie dobrze mógłby nic nie dostać, tylko po prostu iść potem na ten cmentarz i powiedzieć, że go wzywali. W tej scenie jest jeszcze jedna ważna sprawa: zdjęcie szczęśliwej Olgi ze zmarłą matką. Wiemy, że taka powinna być Olga i wiemy, że Janusz nie potrafi jej tego dać i to jest jego problem.

Nagle gaśnie światło i włącza się muzyka. Duch w domu! Znów myślę, że teraz to się zacznie, będzie akcja, ducha w domu nie można zignorować. Teraz będzie się starał odkryć, zrozumieć, nawiązać kontakt. Więc spodziewam się, że pytanie wątku Janusza, stoickiego mistrza od zmarłych i duchowego ateisty, to: czy uwierzy?

Niestety Janusz zamiast odpowiadać na pytanie wątku wraca do swojej pracy policjanta, w której nie dzieje się zupełnie nic, co ma związek z duchami lub relacją z Olgą. Nie dowiadujemy się też niczego nowego o nim jako policjancie.

Anna prowadzi terapię Olgi. Poznajemy dokładnie problem między Olgą, a Januszem. Wspaniała scena. Nagroda w Berlinie za reżyserię jest właśnie za tę scenę. Olga wini ojca za śmierć matki i pytanie filmu brzmi: Czy Olga i Janusz się pogodzą, znajdą wspólny język i będą znowu rodziną? Wreszcie, w połowie filmu, wiemy o czym jest film!

Janusz siedzi u szefa szpitala. Słyszy rozmowę tego szefa, który bezczelnie wyciąga pieniądze od pacjentów wysyłając ich na swoją prywatną praktykę. Po co to jest, jeśli potem Janusz w żaden sposób nie staje przed podobnym problemem? Nieważne, czy by się dał tak upokorzyć, czy by pokazał swoją siłę mistrza. Pragnę tylko, żeby te sceny nie były po nic, że jak już coś oglądam i poświęcam temu czas i uwagę, to żeby to miało swoje konsekwencje w opowieści.

Janusz napotyka pierwszą przeszkodę na drodze do uwierzenia: swój cynizm i ateizm. Ignoruje Annę, która stara mu się pomóc. Widzowie myślą: czy w końcu uwierzy? Tyle znaków wkoło. My już wierzymy, widzieliśmy dzieci w windzie i widzieliśmy świadectwa wzruszonych sąsiadów, którzy rozmawiali ze zmarłymi. Tylko kiedy on się przekona?

Nagle w połowie filmu jakaś nowa postać. Kobieta, która opowiada Januszowi o nadprzyrodzonościach i duchach. Janusz nie widzi związku ze swoimi niedziałającymi kaloryferami i samo włączającym się radiem. Koniec sceny. Kim jest ta kobieta? Nic w ich rozmowie na to nie wskazuje. Jak ważna jest dla niego jej opinia? Czy on zabiegał o to spotkanie, czy bierze w nim udział z grzeczności?

Janusz w pracy. Znów mistrzowsko ogarnia tak zwane wskazanie podejrzanego. Kolejna scena z wątku dziecka zabitego w toalecie. Niestety ostatnia i nic z tego wątku nie wynika dla niczego w tym filmie. Więc po co ten wątek?

Janusz na cmentarzu. Podmyło cmentarz i trumny się pomieszały. To jest bardzo ciekawe, zastanawiam się jak coś tak dużego, jak trumna, może się pomieszać? To musiałaby być powódź stulecia, która zmyje całkowicie kilka grobów. Nieważne, dużo ważniejsze jest to, że przecież Anna powiedziała Januszowi wcześniej „trumna w wodzie stoi”. Na pewno tak doświadczony detektyw nie uzna tego za przypadek. Ma dowód na duchy, wie, że Anna jest medium. Wreszcie historia nabiera rozpędu. Teraz powinien do niej jechać i chcieć dowiedzieć się jak najwięcej.

I jedzie! Jeszcze nie do Anny, ale bierze udział w jakimś spotkaniu dotyczącym duchów. Uwierzył! A przynajmniej chce się dowiedzieć. Ma sprawę, działa. Super. Z tego spotkania Janusz dowiaduje się, że puszczanie muzyki i obniżanie temperatury to stare triki duchów. A dlaczego nie włączanie żelazka i otwieranie lodówki? Dlaczego wszystkie duchy robią to samo, a nie robią czegoś, co zostanie odczytane przez bliskie żywe osoby? Dlaczego duch może otworzyć okno, a nie może ruszyć długopisu na kartce? I co robią duchy w lato, gdy kaloryfery nie działają? Albo w biednych domach, gdzie nie ma odtwarzaczy muzycznych?

Janusz wyszedł ze spotkania, na którym była też Anna. Czy pomówili? Czy dowiedział się czegoś więcej o żonie? Przecież to takie oczywiste, że powinien chcieć z nią pomówić. Dlaczego nie chce?

Zamiast rozmawiać z Anną, Janusz jedzie do kochanki. Wreszcie wiemy, kim jest kobieta, która doradzała mu w sprawie kaloryferów. Janusz ma kochankę, duża sprawa i setki pytań: Jak długo są razem? Czy w ogóle są razem, czy spotykają się czasem tylko na seks? Ile on jej mówi o swoich problemach? Co do niej czuje? Czy jego córka wie o tym związku? Jak wygląda relacja córki z kochanką? Czy Janusz nie boi się, że w trakcie seksu zmarła żona włączy muzykę i zakręci kaloryfer? Nigdy się tego nie dowiemy, ponieważ kochanka jako postać i jako temat więcej się już nie pojawią. Całego tego wątku mogłoby nie być.

Jest pierwsza scena z perspektywy Olgi. W dwóch trzecich filmu pojawia się nowa perspektywa opowiadania skupiona na dramacie młodej dziewczyny w szpitalu. Od razu też znika, o to jedyna scena z perspektywy Olgi w całym filmie.

Janusz odwiedza córkę w szpitalu. Rozmowa idzie im jak zwykle, czyli źle. Niby poznał już świat duchów, ale w żaden sposób nie wpływa to na jego relację z Olgą. Nie stara się też pomówić z Anną, ale na szczęście Anna stara się pomówić z nim. Jednak zamiast mówić o duchach, ona proponuje mu terapię rodzinną. On w sowim policyjnym stylu nie wierzy w takie rzeczy. Aż tu nagle jest, długo oczekiwany przez widzów temat duchów. Anna daje mu do zrozumienia, że jego zmarła żona chce, by on przeszedł przemianę, by naprawił relację z córką. Na co Janusz w swoim niepolicyjnym stylu o nic nie pyta, nie planuje, nie ogarnia.

Następuje kilkuminutowa przerwa w akcji, czas na przypomnienia z ekspozycji. Janusz jest policjantem i bada trupy. Tym razem trafił się trup malarza. Anna jest medium i widzi duchy, których inni nie widzą. Tym razem trafił się duch kobiety przechodzącej przez ulicę. Nic nowego nie wynika z tych scen, nic nie budują.

Anna odwiedza matkę, którą odwiedza rzadko i która nie wie nic o śmierci swojego wnuczka. Wątek z matką jest dla Anny tym, czym wątek z kochanką dla Janusza. Wielką sprawą, która pojawia się nagle, nie wpływa na nic i znika zostawiając mnóstwo pytań.

Anna rozmawia z Olgą o duchach. Przekonuje ją, że duchy są i że duch jej matki chce z nią pomówić. Mówi jej o swoim zmarłym synu. Duch syna pewnego dnia zaczął ją nawiedzać i od tego czasu jest przy niej. Bardzo ciekawe, tylko mam sto pytań, na które nigdy nie dostanę odpowiedzi: Jeśli jej syn jest z nią, to dlaczego nigdy go nie widzieliśmy? Dlaczego w domu mówi do psa, a nie do syna? Jeśli duchy przychodzą, żeby pomóc przejść komuś przemianę, to jaką przemianą zaplanował dla niej jej syn? Dlaczego przez tyle lat nie udało jej się przejść tej przemiany? Może duch syna chce, żeby Anna powiedziała matce, że syn nie żyje? Może Anna tak samo musi się pogodzić z matką, jak Olga z ojcem?

Janusz w końcu zebrał się na poważną rozmowę o duchach. Dużo konkretów, procedur, planów i konfliktów. Policyjny sceptycyzm jeszcze przez niego przebija, ale w domu zagłusza wątpliwości alkoholem i próbuj skontaktować się ze zmarłą żoną. Czekając na odpowiedź żony zapada w sen. Śni mu się, że jest na terapii, tak jak Olga, i też nie potrafi krzyknąć. Fajna scena, ale co to znaczy? Że nie ma siły? Że coś go ogranicza? Że musi w jakiś sposób się przemóc, bardziej postarać? Że tak, jak dziewczyny na terapii, potrzebuje Anny, żeby się otworzyć?

Niestety duch żony nie napisał listu. Janusz rozczarowany, a widz w napięciu. Czy Janusz zwymyśla Annę i porzuci wiarę? Czy spróbuje jeszcze raz? Czy Anna jakoś się z tego wytłumaczy? Są jakieś powody, dla których duchy nie piszą listów?

Anna w opinii swojej pacjentki nie ma ramion, nie ma nic w środku i jest nijaka. Nie wiem co to znaczy, jaki ona ma problem? Na początku autorka sugerowała, że Anna musi zastąpić psa w łożku człowiekiem, potem że musi powiedzieć swojej matce, co się stało z jej synem. Żaden z tych wątków już się nie pojawi, Anna nie rozwiązuje żadnego swojego problemu, nie przechodzi żadnej przemiany. Niczego nie osiąga, niczego się nie uczy.

Janusz zabiera Olgę do domu i zmienia terapeutkę. Czyli porzucił wiarę, uznał że Anna jest oszołomem, manipuluje nim i jego córką. Dziwi mnie jednak komediowy szef placówki, który deprecjonuje metody Anny i kwestionuje jej kompetencje. Czy ona nie ma żadnych sukcesów? Czy nie jest tak, że pomogła tutaj setkom dziewczyn?

Anna smutna płacze. Nikomu nie mówi „dzień dobry”. Płacze, bo ją zwolnili, czy płacze, bo Janusz zabrał Olgę do domu? Czy zdążyła skontaktować Olgę z matką, tak jak obiecała? Jak ten kontakt zmienił Olgę? Niestety nigdy się tego nie dowiemy.

Oldze poza szpitalem jest lepiej. Ojciec zabrał ją na wycieczkę śladami warszawskich samobójców. To dobry znak, stara się do niej zbliżyć. W domu sprząta pokój po zmarłej żonie. Chce posprzątać swoje życie, ruszyć naprzód. Zagaduje córkę, choć niezgrabnie, to jednak troszczy się o nią. Mamy poczucie, że ich relacja się zmieniła. To jest bardzo ciekawe. Nie dlatego, że pogadali ze zmarłą żoną i matką, ale dlatego, że Janusz przestraszył się, że jakaś wariatka miesza w głowie jego córce. Zatroszczył się o córkę, gdy poczuł zagrożenie.

Nagle w środku nocy znajduje list. Od razu jedzie do Anny, by to wyjaśnić. W liście są rzeczy, które znała tylko jego żona i on. A więc duchy! Teraz Janusz wierzy. Tylko jakie to ma znaczenie, skoro już zatroszczył się o córkę? Po co te duchy jeszcze jemu i nam? Co to ma jeszcze zmienić?

Anna przyjeżdża do domu Janusza i Olgi, zaczyna się seans spirytystyczny. Dlaczego ona zgadza się mu pomóc, po tym jak przez niego straciła pracę? Jak on ją przekonał? Co to dla niej znaczy? Czy ona ma tu coś dla siebie do załatwienia? Jaki stosunek do tego seansu ma Olga? Czy Janusz rozmawiał z nią o tym liście? Czy razem ustalili, że zaproszą Annę na seans?

Po kilkunastu godzinach Anna stwierdza, że nie może nawiązać kontaktu. Wtedy Olga przyznaje się, że to ona napisała list od mamy. Bardzo ciekawe, tylko skąd wiedziała rzeczy, które wiedziała tylko żona Janusza? Dlaczego Janusz nie poznał charakteru pisma córki? Dlaczego Olga nie powiedziała o tym wcześniej? Czy chciała ośmieszyć Annę? Czy chciała zakpić z ojca? Jeśli tym listem chciała go przemienić, to przyznanie się, że to nie jest list od mamy, rujnuje te zamiary.

Anna się nie przejmuje, próbują dalej, aż do świtu. Rano Anna śpi na siedząco i wesoło pochrapuje. Za oknem wstaje dzień. Janusz patrząc na nią nie może powstrzymać śmiechu. Patrzy na Olgę, która również się śmieje. Pierwszy raz od wielu lat. Pogodzili się, znów są rodziną. Nie rozumiem tylko, dlaczego w ogólnym ujęciu widzimy, że siedzą przy stole sami. Gdzie pochrapująca Anna? Czy śpi pod stołem? Czy już poszła? Czy nigdy jej tu nie było? Czy Anna jest duchem? Już miałem się wzruszyć, ale zobaczyłem to ogóle ujęcie i moje niezrozumienie wygrało z moim wzruszeniem.

Podsumowując: jest to wzruszająca rodzinna opowieść zanurzona w chaosie przypadkowych wątków, scen i relacji. Dlaczego zmarła matka ani razu nie przemówiła, skoro chciała ich połączyć? A może przemówiła tylko do córki, gdy tego nie widzieliśmy? Dlaczego dopiero od połowy filmu wiemy, o czym to jest film? O co chodzi z Anną, czy coś się zmieniło w jej życiu? Czy ona coś osiągnęła? Czy Olga zaczęła w końcu normalnie jeść? Po co są te wszystkie wątki i sceny, z których nic nie wynika? Dlaczego tytuł jest w dwóch językach?

Na koniec pozdrawiam wszystkich fanów matematyki w opowieści, a wszystkim przeciwnikom przepowiadam porażkę w starciu z widzami i jurorami (mimo, że sukces tego filmu przeczy mojej przepowiedni).


Jeśli ta analiza czegoś Cię nauczyła, rozważ wsparcie 5 zł:

Wspieraj Autora na Patronite
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Zapraszam też do przeczytania innych analiz:


ŻYĆ NIE UMIERAĆ

Bardzo podoba mi się antyalkoholowe przesłanie tego filmu. Zabrakło mi jednak wzruszeń, napięcia, a miejscami także logiki w budowaniu opowieści.

DISCO POLO

Ten film mógł sportretować moje ukochane lata dziewięćdziesiąte, ale niestety jest tylko atrakcyjnym formalnie, pozbawionym sensu snem autora na temat tamtego świata.

POWRÓT DO LISTY ANALIZ



OBSERWUJ
InstagramFacebook

O MNIE


Artur Wyrzykowski - analityk opowieści. Prowadzę prace scenariuszowe filmów i seriali: od streszczenia ustawiającego konstrukcję opowieści do tekstu gotowego do produkcji. Analizuję scenariusze, gdy producenci nie wiedzą, co dalej, albo gdy trzeba skrócić scenariusz i dopasować go do budżetu. Konsultuję wersje montażowe.

Wkrótce będę robić debiut "To się nie dzieje", który piszę, reżyseruję i produkuję. Ale zdjęcia za troszkę, więc mam jeszcze czas na analizy. Zapraszam: artur@nieskonczone.pl

Na tym poczytnym blogu analizuję polskie filmy i staram się udowodnić, że ich scenariusze są nieskończone. Jeśli moje analizy są dla Ciebie wartościowe, zachęcam do wsparcia:

Postaw mi kawę na buycoffee.to



DOUCZKI














MOJE FILMY