CICHA NOC

Scenariusz: Piotr Domalewski

Reżyseria: Piotr Domalewski

Niezwykle cieszą mnie wszystkie ataki na moją poczytność, na przykład "Jak śmiesz krytykować film, który zdobył serca jurorów, dziennikarzy i widzów?" albo "Kim ty w ogóle jesteś, żeby pisać takie rzeczy?" Są to najprzyjemniejsze momenty mojej kariery blogera wartego tysiąc trzysta polubień, bo właśnie wtedy mam poczucie, że moja misja jest bardzo ważna i potrzebna: trzeba edukować ludzi, na czym polega opowiadanie opowieści.


Opowieść o Adamie mnie nie wzrusza, ponieważ jego działania nie są rozsądne. Nie mam nadziei, że mu się uda, a wręcz przeciwnie - oglądam jego przygody z nadzieją, że poniesie porażkę i dzięki temu dojrzeje. Moje nadzieje nie zostają jednak spełnione, bo ani nie ponosi porażki, ani nie dojrzewa.

Adam instrumentalnie traktuje swoją rodzinę i stara się manipulować innymi, żeby uzyskać korzyść majątkową. Taki cynizm jeszcze mogę zrozumieć, bo wiadomo: jeśli młody holenderski karierowicz ma rodzinę na polskiej wsi, to na pewno są to bezmózgie trolle, a nie ludzie, z którymi można mieć jakieś emocjonalne relacje. Ale dlaczego on tak samo instrumentalnie traktuje swoją ciężarną dziewczynę, z którą podobno chce spędzić życie na ukochanej obczyźnie? Dlaczego cały czas ją oszukuje, zwodzi i porzuca w wigilijny wieczór? Jego czyny świadczą o tym, że wcale jej nie kocha.

Jaki w ogóle plan ma Adam:
1 Przyjechać do wioski trolli.
2 Zaczarować ich oszukanym samochodem.
3 Zabrać im dom po dziadku i uciec nim wybije północ.
4 Sprzedać dom za miliony i razem z niekochaną matką swojego dziecka wieść życie holenderskiego panicza.

Brzmi, jakby miało się udać, ale niestety się nie udaje. Wątek czarowania trolli to główny wątek tego filmu i za chwilę o nim pomówimy, ale najpierw poznajmy motywacje i plany kluczowych postaci.

Jaki plan ma Paweł, brat Adama:
1 Udawać przed Adamem i rodziną, że wcale nie ma ciężarnej dziewczyny, która spędza sama święta.
2 Nie zgubić telefonu, na który dzwoni jego ciężarna dziewczyna i w pierwszych słowach każdej rozmowy wyjawia swoją tajemnicę.

Brzmi ryzykownie, więc nie jest zaskoczeniem, że się nie udało. Jednak ta porażka nie wynika z jakiejś decyzji Pawła. On po prostu jest gapą, gubi telefon i wielki sekret wychodzi na jaw. Nie ma też negatywnych konsekwencji porażki tego planu, a wręcz przeciwnie: im szybciej ta zdrada stanie się oficjalna, tym lepiej dla Adama, Pawła, Asi i wszystkich relacji rodzinie. Więc jaką motywację ma Paweł, utrzymując tę mistyfikację i dlaczego wspiera w tym swoją ukochaną Asię?

Jaki plan ma Asia, dziewczyna dwóch braci jednocześnie:
1 Jak najdłużej oszukiwać Adama i całą jego rodzinę, że to jego dziecko, w tym: wysyłać mu zdjęcie USG, pisać miłe smski, pokazywać brzuszek na skajpie.

Brzmi, jakby miało się skończyć wielką aferą i tak właśnie się kończy. Ale jaką motywację ma Asia, utrzymując tę mistyfikację? Dlaczego ona i Paweł pozwalają Adamowi wierzyć, że będzie ojcem? Dlaczego przez te kilka miesięcy, od kiedy zdecydowali, że będą rodziną, nie pojechali na jeden dzień do Adama na poważną rozmowę, albo nie zadzwonili, albo nie ściągnęli jego do Polski? Dlaczego powalają mu snuć plany wspólnego życia z Asią w Holandii i nawet podejmować wielkie działania, by to życie umożliwić, takie jak sprzedaż domu dziadka lub założenie firmy? Przecież Asia na pewno wie, że on chce ją zabrać do Holandii i na pewno wiele razy na ten temat rozmawiali, skoro on już ma kupca na dom dziadka. Dlaczego Asia wysyła mu zdjęcia USG dziecka, które nie jest jego, wiedząc, że on codziennie będzie zasypiał patrząc w to zdjęcie? Dlaczego ona i Paweł są tak okrutni wobec Adama?

Asię jeszcze mogę zrozumieć, bo widać, że on deklaruje miłość do niej, ale w rzeczywistości nie chce jej widzieć i cały czas ją oszukuje. Jednak mimo tego uważam, że jej przewinienie wobec niego, jej zemsta, jest niewspółmierna. Jeśli jej źle z mężczyzną, który ją lekceważy, to niech go zabierze na terapię albo niech go zostawi i zwiąże się z jego bratem, ale niech nie niszczy mu życia. Pawła natomiast nie rozumiem wcale, przecież to taki miły młody człowiek. Na wszystko zawsze się zgadza, chętnie pomoże, jest wrażliwy i opiekuńczy. Adam też nigdy go nie skrzywdził, a wręcz przeciwnie - chciał mu pomóc, odpracował jego długi. Nawet podczas tej wizyty widać, że Adamowi zależy na młodszym bracie, mimo że traktuje go instrumentalnie. Więc dlaczego Paweł nienawidzi brata i tak strasznie go rani? Czy to Asia go tak zmanipulowała?

Plan Adama również się nie udaje, ale nie można powiedzieć, że dzieje się to w wyniku jego złych decyzji, że jest to sprawiedliwa kara. Nie jest tak, że dom się zapala, bo nie udało mu się przekonać rodziny. Dom zapala się przypadkiem, bo się poprztykał z bratem. Jednak strata domu nie jest konsekwencją jego pychy i instrumentalnego traktowania członków rodziny. Taką konsekwencją byłoby na przykład, gdyby dom podpalił pijany ojciec w proteście przeciwko synowi. Gdyby cierpiał, że źle wychował syna, że syn gardzi rodziną i może te płomienie go czegoś nauczą. To by mnie wzruszyło. A tak mam wrażenie scenariuszowego spisku, który ma uniemożliwić bohaterowi zrealizowanie celu.

Z tego wynika wniosek, że Adam nie ma stawki, która napina opowieść. Jego porażka nie jest porażką. On wracając do Holandii nie ma powodu być smutny. Nie ma rodziny, ale przyjeżdżając, wcale jej nie cenił. Nie ma narzeczonej, ale przyjeżdżając, wcale jej nie kochał. Nie będzie mieć pieniędzy ze sprzedaży domu, ale też nie będzie mieć potrzeby ich wydania, skoro nie zakłada rodziny. Więc nie mam poczucia, że Adam coś traci. Raczej wychodzi na zero. A spalony dom i tak może sprzedać temu holenderskiemu Brytyjczykowi. Przecież ten teren jest warto więcej niż ten dom i to właśnie okolicą ten kupiec się zachwycał. Dom kupuje się na lata, więc holenderski bogacz może sobie szybko postawić coś prefabrykowanego i już najbliższe wakacje spędzić na tym jeziorem. Dlaczego Adam nie próbuje tak przedstawić sytuacji kupcowi? Jego jedyny problem to brak córki, którą przyjeżdżając bardzo kochał. Ale przez cały film nie miałem poczucia, że córka jest jego motywacją do wszystkiego, co robił. Po części dlatego, że pogardzał matką swojej córki, a po części dlatego, że wszystkich wkoło oszukiwał, więc nawet jak zdarzyło mu się powiedzieć coś na temat dziecka, to nigdy nie wierzyłem, że mówi to szczerze. Nawet jak ogłosił rodzinie, że będzie ojcem, to ogłosił to nie z radości i miłości do córki, tylko potrzebował pretekstu, żeby zostać i negocjować z mężem Jolki.

W jakiej dokładnie sytuacji jest Adam na początku filmu? Przyjeżdża autokarem, żeby oszczędzić kilkaset złotych na samolocie, ale ma kilka tysięcy złotych na wydanie na samochód. Pieniądze ma w gotówce, nie korzysta z banku. Dlaczego? Czy to jakiś gangster z holenderskiej budowy? Dlaczego musi grać przed rodziną człowieka sukcesu? Czy oni uważają go za nieudacznika? Albo czy według niego to auto ma być dowodem jego biznesowej zaradności i dzięki niemu przekona ojca do oddania mu domu dziadka? Przecież jego brat Paweł niedawno był u niego w Holandii, spędził z Adamem kilka miesięcy. Wie, jak zarabia Adam, jakie są perspektywy, może łatwo ocenić, czy Adama stać na takie auto. Dlaczego nie kompromituje teatru Adama? Szczególnie, że Adam pożyczył auto, ale dalej ubiera się jak polski mechanik, który przyjeżdża na Święta autokarem i oszczędza dwa złote na kiblu na stacji. Skoro głównym argumentem Adama jest oszukane auto, to znaczy, że cały jego plan jest oszukany. Czy Adam nie nadaje się na holenderskiego przedsiębiorcę? Czy sam wie, że jako przedsiębiorca poniesienie porażkę? A może w ogóle nie chce otwierać firmy i to kolejne kłamstwo?

Adam mówi ojcu, że będzie ojcem i chce wychować swoje dziecko, a nie tak jak jego ojciec, którego nie było, gdy Adam dorastał. Na tym etapie myślimy jeszcze, że to dziecko jest w Holandii, bo przecież Asi ukrytej w jego telefonie jawnie nie kocha. Co więcej, pewnie dlatego tak jawnie jej nie kocha, bo w Holandii ma dziecko z inną. To byłby dobry konflikt, który na podstawie przedstawionych informacji zaczyna się tworzyć w głowie widza, ale potem przychodzi rozczarowanie. Nie ma żadnego konfliktu, po prostu działania Adama nie mają sensu. Niby walczy o wspólną przyszłość z Asią, ale jednocześnie nie chce jej widzieć.

Adam nie odbiera telefonu od Asi, a jak odbiera, to zawsze kłamie. Dlaczego nie przeszkadza mu, że ona sama czeka w Wigilię? Dlaczego nie może do niej pojechać, a załatwiać tego domu w pierwszy albo drugi dzień Świąt? Dlaczego on nie może jej przywieźć do rodziny, żeby omawiała z przyszłą teściową swój połóg, a on by spokojnie dalej namawiał ojca na przekazanie domu? Przecież gdyby ojciec patrzył na brzuch przyszłej synowej, tym chętniej oddałby dom, bo widziałby, że coś nowego się tworzy. Dlaczego ten holenderski manipulant nie wykorzystuje swojego najmocniejszego argumentu, jakim jest ciężarna narzeczona? Wiem, dlaczego: ponieważ jej nie kocha i nie może na nią patrzeć. To jedyne możliwe wytłumaczenie.

Do Adama cały czas dzwoni holenderski kupiec, który nie mówi po holendersku. Na początku nie wiemy, kim jest i czego chce od Adama. Dlaczego intencja kupca to tajemnica? To jest fałszywe budowanie napięcia na wyobrażeniu, że być może Adam ma jakiś problem, że musi komuś oddać pieniądze. Ale potem okazuje się, że nie ma żadnego problemu, a jak nie sprzeda tego domu, to po prostu życie będzie toczyć się dalej.

Ojciec daje Adamowi zdanie: "Przekonaj rodzeństwo, to dostaniesz dom." To jest pierwszy punkt zwrotny tego filmu. Oczywiście jest dwa razy za późno jak na punkt zwrotny. Dlaczego takim punktem nie jest decyzja o przekonaniu ojca? Ponieważ ta decyzja została podjęta wiele dni temu, w czasie poza ekranowym. Przekonanie ojca nie jest działaniem, na które Adam decyduje się w tym filmie. Nie jest też działaniem, którego realizacja wypełnia film. Takim działaniem jest przekonanie rodzeństwa. To jest wyzwanie, które on musi podjąć po przyjeździe do domu, to jest wyzwanie na całą opowieść. Zgoda ojca jest naturalną konsekwencją tego działania.

Zatem jest misja i dwóch przeciwników do pokonania: brat Paweł i siostra Jolka. Brat abdykuje z funkcji przeciwnika i od razu zgadza się na wszystko. To by mogło nawet dobrze zadziałać, gdyby Adam poczuł dziwność tej decyzji. Gdyby miał podejrzenia, bo spodziewałby się trudnej potyczki. Ale nie ma, docenia wygraną bez wysiłku (w przeciwieństwie do widza). A przecież tyle się wcześniej wydarzyło między nimi: przygoda w lesie, ucieczka przed psami i kradzież choinki. Teraz ta sekwencja nie ma wpływu na ich relację i na to, jak się wzajemnie postrzegają. A mogłoby być tak, że Paweł nie chce oddać domu, ale jak idą razem kraść choinkę, to Adam specjalnie zwalnia i daje się ugryźć psu, żeby Paweł mógł uciec. Wtedy Paweł zrozumiałby, że Adam wziął na siebie całe zło, żeby go chronić, tak jak w Holandii. To by jeszcze bardziej napięło późniejszą rewelację o zdradzie i przekonałby Pawła do oddania domu Adamowi.

Adam po pierwszym łatwym zwycięstwie szykuje się do bitwy z drugim przeciwnikiem. Od razu przeszkoda: nie ma siostry. Oczywiście ta przeszkoda jest niewiarygodna, bo przecież mógłby do siostry pojechać jutro lub pojutrze. Dlaczego Adam musi obiecać komuś ten dom akurat dziś? Dlaczego nie może go po prostu obiecać, a w kolejnych dniach przekonywać rodzinę? Czy ten holenderski Brytyjczyk już spakowany czeka, żeby wsiąść w samolot i spędzić Święta na polskiej wsi?

Adam zaprasza siostrę, która przybywa z mężem Marcinem, ale gdy siostra pyta o sprawę, Adam nie chce rozmawiać. O co mu chodzi? Przecież tak się spieszył. Dlaczego nie chce od razu tego załatwić? Gdybyśmy chociaż wiedzieli, że musi się do tego jakoś przygotować, ale jak się okazuje - nie musi. Więc dlaczego to odwleka? Dlaczego dla niej to nie jest dziwne, że ją tu ściągnął, ale nie chce rozmawiać?

Dlaczego surowy tata kazał Adamowi przekonać tylko dorosłe rodzeństwo? Czy młodsza siostra jest pozbawiona udziału w rodzinnym dziedzictwie? Przecież ten dom też powinien być kiedyś jej własnością. Dlaczego tak nie jest?

Wreszcie dochodzi do rozmowy Adama z Jolką i ona też w ciągu minuty się zgadza. Nie ma problemu, misja spełniona. Ale jednak pojawia się kolejny problem, niespodziewany i trudniejszy przeciwnik - mąż Marcin, współwłaściciel majątku Jolki. Pomysł na przeciwnika jest dobry, tylko gdyby oni wszyscy nie byli pijani, to by zobaczyli, że opór Marcina nie ma sensu. Jolka nie jest współwłaścicielką tego domu, w związku z czym Marcin też nie jest. Ojciec powiedział Adamowi jasno: "Przekonaj rodzeństwo, to ja oddam ci dom." Ja, ponieważ to ja jestem właścicielem. Nie powiedział: "Przekonaj rodzeństwo i ich współmałżonków, którzy kiedyś mają być współwłaścicielami mojego majątku". Więc Adam angażuje się w bezsensowny konflikt, a widz tylko czeka, aż ktoś rozsądny wytłumaczy tym ludziom, co się właściwie dzieje.

Adam rozmawia z Pawłem. To kulminacyjna rozmowa dla ich relacji, próba pogodzenia się. To jest kolejny przykład tego, jak daleko jestem od bohatera. Nawet jeśli on naprawdę chce sprzedać dom dziadka, żeby otworzyć firmę i kiedyś pomóc rodzinie, to mu nie wierzę, ponieważ od początku wszystkich okłamuje. Okłamał wiele razy ukochaną Asię, okłamał rodzinę swoim wynajętym samochodem, okłamał już raz Pawła, dając mu do zrozumienia, że jest zainteresowany powrotem do Polski. Czyli rozpoznaję tę sytuację jako kolejną próbę manipulacji Adama. Tylko jaki jest cel tej manipulacji, skoro Paweł już na wszytko się zgodził?

Adam odkrywa, że Marcin bije Jolkę, więc z pomocą Pawła bije Marcina. I bardzo dobrze, w pełni popieram przemoc wobec katów kobiet. To jest pierwszy moment, kiedy Adam robi coś dobrego dla kogoś. Tylko czy na pewno dla kogoś? Czy nie bije przede wszystkim oponenta, który stoi mu na drodze do przejęcia domu? Tak właśnie myślę, ponieważ od początku Adam jest portretowany jako cynik, kłamczuch i manipulant. Może takie właśnie było założenie autora, ale to założenie jest przeciwko temu filmowi. W efekcie dostajemy opowieść o antybohaterze, któremu życzymy spektakularnej porażki. Taką opowieść oglądam z dużym dystansem emocjonalnym, a moje rozczarowanie jest tym większe, że do żadnej spektakularnej porażki nie dochodzi.

Na koniec Adam wraca autobusem i ogląda film z Wigilii. Brakuje mi jego reakcji na to, co widzi. Mógłby zrozumieć, że rodzina jest najważniejsza, a szczęście to po prostu chwile spędzone z najbliższymi. Teraz, nawet jeśli ten wniosek pojawia się u widza, to jest on poza opowieścią. Czyli film się kończy, ale jeszcze autor ma do przekazania mądrość dla widza. A uśmiech i wzruszenie Adama wystarczyłyby, żeby pokazać, że on coś zrozumiał, że jednak wraca do Holandii dojrzalszy.

Oczywiście wszystkie te przytyki wynikają z mojej zazdrości (co nie wpływa na ich niewątpliwą wartość merytoryczną). Gratuluję autorowi i cieszę się, że ten film wygrał festiwal w Gdyni, bo na tle polskich filmów pozytywnie się wyróżnia. Jak zwykle ubolewam, że prace nad scenariuszem nie trwały dłużej.

Gdybym ja robił filmy, a nie tylko zapowiadał, że kiedyś jakiś zrobię, to zrobiłbym film o chłopaku, który od lat ucieka od swojej rodziny, ale żeby uciec od niej na dobre, musi na chwilę wrócić i przekonać ich, żeby mu pomogli. I w miarę, jak ich przekonuje, to zaczyna ich odkrywać. Rozumie, że to jego rodzina i nigdy nie będzie mieć innej i to są jego najbliżsi, którym wszystko zawdzięcza. Ale na jaw wychodzą jego niecne manipulacje i rodzina, którą tego wieczora odkrywa i na nowo akceptuje, odsuwa się od niego. Bohater ponosi porażkę, ponieważ nie realizuje swojego planu, ale jednak wygrywa, ponieważ zyskuje coś o wiele cenniejszego - świadomość, jak ważna jest rodzina. Wraca do Holandii skonfliktowany, ale ma motywację, żeby odbudować te relacje. Już nie chce uciekać, a wręcz przeciwnie - teraz będzie próbował wrócić.


Jeśli ta analiza czegoś Cię nauczyła, rozważ wsparcie 5 zł:

Wspieraj Autora na Patronite
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Zapraszam też do przeczytania innych analiz:


SERCE MIŁOŚCI

Jako sumienny analityk twórczości Roberta Bolesto, wiem już, że nie jest on zainteresowany opowiadaniem historii, tylko portretowaniem niezwykłych ludzi w zwykłych sytuacjach. Mimo tego mam dwa podstawowe pytania.

NAJLEPSZY

Wielu krytyków dopatrzyło się w tym filmie amerykańskiego stylu opowiadania, więc moja poczytna analiza przewiduje, co powiedzieliby Mityczni Amerykanie, gdyby przeczytali ten scenariusz.

POWRÓT DO LISTY ANALIZ



OBSERWUJ
InstagramFacebook

O MNIE


Artur Wyrzykowski - analityk opowieści. Prowadzę prace scenariuszowe filmów i seriali: od streszczenia ustawiającego konstrukcję opowieści do tekstu gotowego do produkcji. Analizuję scenariusze, gdy producenci nie wiedzą, co dalej, albo gdy trzeba skrócić scenariusz i dopasować go do budżetu. Konsultuję wersje montażowe.

Wkrótce będę robić debiut "To się nie dzieje", który piszę, reżyseruję i produkuję. Ale zdjęcia za troszkę, więc mam jeszcze czas na analizy. Zapraszam: artur@nieskonczone.pl

Na tym poczytnym blogu analizuję polskie filmy i staram się udowodnić, że ich scenariusze są nieskończone. Jeśli moje analizy są dla Ciebie wartościowe, zachęcam do wsparcia:

Postaw mi kawę na buycoffee.to



DOUCZKI














MOJE FILMY