SALA SAMOBÓJCÓW. HEJTER

Scenariusz: Mateusz Pacewicz

Reżyseria: Jan Komasa

To nie jest film, który mówi coś prawdziwego na temat nienawiści i współczesnego świata. To jest fantazja na temat tego, co z nienawiścią może zrobić człowiek, który jest połączeniem Wertera i Franka Underwooda.

Przez 1/3 filmu Tomek stara się zdobyć dziewczynę. Od początku widzimy, że bohater jest socjopatą, więc nie ma w tym wielkiego napięcia. Jest jasne, że raczej nic nie będzie z jego umizgów. Ale Tomek zmienia strategię. Przestaje udawać, próbuje być sobą, otwiera się przed Gabi, wyznaje jej swój sekret i wtedy ją traci. Gdy wraca do swoich socjopatycznych metod i ją podgląda, to już na pewno wiadomo, że miłości z tego nie będzie.

Starając się być sobą, Tomek zostaje odrzucony przez rodzinę Krasuckich. W 45 minucie filmu podejmuje decyzję: chce się na nich zemścić. Jego plan to zabić kandydata na prezydenta Warszawy, Rudnickiego. Na początku ten plan jest ukryty przed widzem, ale w 75 minucie jest jasne, że nie chodzi tylko o kompromitację polityka. Tomek nie pozwala mu się wycofać z polityki, czyli planuje jeszcze bardziej spektakularny koniec. Ale od początku widzimy, że jest socjopatą, ma wielkie szczęście do spotykania ludzi, których akurat potrzebuje, no i generalnie jest mistrzem CIA (ale plagiatu nie umiał zrobić). Wiadomo, że cokolwiek sobie zaplanował, to mu się uda. Nie ma w tym wielkiego napięcia.

Czyli ta opowieść nie buduje zaangażowania widza, wykorzystując dramaturgię (zarządzanie konfliktem), bo w tej opowieści nie ma jednego konfliktu, który widz rozpozna i którego rozwój może śledzić. Jest za to tajemniczy plan, który bohater bez problemów realizuje. Warto zadać pytanie, czy zastąpienie dramaturgii tajemnicą działa, to znaczy: czy taka opowieść na pewno jest angażująca? Mam przekonanie, że nie jest. Dramaturgia przydaje się, żeby przytrzymać widza w opowieści przez każdą ze 120 minut. Jeśli nie ma dramaturgii, to niektóre z tych minut przestają być angażujące. A w przypadku tego filmu, to nie tylko pojedyczne minuty, ale czasem kwadranse. Tomek nie ma wielu przeszkód do pokonania. Albo biernie przyjmuje to, co przypadkiem się dzieje (spotkanie Santorskiej, spotkanie Rudnickiego, spojrzenie na sms od klienta, powrót zakochanej Gabi), albo z łatwością osiąga swoje kolejne cele (włamanie do Santorskich, podsłuch w sztabie Rudnickiego, znalezienie Guzka w rzeczywistości, znalezienie Guzka w grze, zatrudnienie się w sztabie Rudnickiego). Mimo że jest kilka przeszkód (zdobycie pieniędzy na Guzka, zdobycie broni), których pokonywanie jest angażujące, to jest ich za mało.

Jeśli zewnętrzna droga bohatera (czyli to, co chce zrobić) nie jest angażująca, to może angażująca jest chociaż wewnętrzna droga (czyli to, jak się zmienia, robiąc to, co chce zrobić)? Tu również mam przekonanie, że nie jest. Tomek nie jest zwykłym człowiekiem, z którego okoliczności zrobiły demona zła. On od początku jest socjopatą, który bawi się ludźmi. Od początku jestem do niego zdystansowany, życzę mu jak najgorzej i smutno mi, że nasz system edukacji wypuszcza tak zniszczone i niebezpieczne osoby.

Jeśli to nie jest opowieść o zwykłym człowieku, który staje się demonem zła, to co wynika z tego filmu? Co on nam mówi na temat współczesnego świata? Na temat nienawiści w internecie? Mi nie mówi nic. Z tego filmu wynika tylko, że ludzie, którzy są niebezpieczni, są niebezpieczni. Wcale się też nie boję, że coś takiego może się naprawdę wydarzyć, bo nikt w prawdziwym życiu nie będzie mieć tyle szczęścia, co młody agent Tomek.

O co chodzi z tytułem? Gdzie jest ta sala samobójców? Czy bohater do niej wszedł? Czy ją zbudował? Czy ona ma wpływ na cokolwiek? Kto jest samobójcą w tej opowieści?


Jeśli ta analiza czegoś Cię nauczyła, rozważ wsparcie 5 zł:

Wspieraj Autora na Patronite
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Zapraszam też do przeczytania innych analiz:


W LESIE DZIŚ NIE ZAŚNIE NIKT

Dzieje się tak mało, wolno i wtórnie, że można zasnąć z nudów. Jak to możliwe, że mogąc zrobić dowolny film o czymś, ktoś postanowił zrobić właśnie ten film?

365 DNI

Wielki Wąż za najgorszy polski film i Złota Malina za najgorszy scenariusz świata. Zapraszam na kolejny odcinek z popularnego cyklu „Śmieszne streszczenia filmów, które nie są śmieszne”.

POWRÓT DO LISTY ANALIZ



OBSERWUJ
InstagramFacebook

O MNIE


Artur Wyrzykowski - analityk opowieści. Prowadzę prace scenariuszowe filmów i seriali: od streszczenia ustawiającego konstrukcję opowieści do tekstu gotowego do produkcji. Analizuję scenariusze, gdy producenci nie wiedzą, co dalej, albo gdy trzeba skrócić scenariusz i dopasować go do budżetu. Konsultuję wersje montażowe.

Wkrótce będę robić debiut "To się nie dzieje", który piszę, reżyseruję i produkuję. Ale zdjęcia za troszkę, więc mam jeszcze czas na analizy. Zapraszam: artur@nieskonczone.pl

Na tym poczytnym blogu analizuję polskie filmy i staram się udowodnić, że ich scenariusze są nieskończone. Jeśli moje analizy są dla Ciebie wartościowe, zachęcam do wsparcia:

Postaw mi kawę na buycoffee.to



DOUCZKI














MOJE FILMY