JAK NAJDALEJ STĄD

Scenariusz: Piotr Domalewski

Reżyseria: Piotr Domalewski

Oglądam tę opowieść z dystansem, z dwóch powodów:

1
W każdym momencie jestem mądrzejszy od bohaterki. Zawsze lepiej niż ona wiem, co należy zrobić, i zawsze jej pomysły wydają mi się spóźnione. Ta postać niczym mnie nie zaskakuje, niczym mnie nie przyciąga. Nawet jej bezczelność w żadnym momencie nie jest jej siłą. Jej dominującą cechą jest raczej głupota wynikająca z niedojrzałości. Współczuję jej i życzę jej wszystkiego dobrego, ale na ekranie mnie nie interesuje.

2
Bohaterowie wiele razy zachowują się zaskakująco głupio, co w takiej skali buduje wrażenie umowności tego świata. Tak jakby autor mówił: "Drogi widzu, umówmy się, że to nie są normalni ludzie. Umówmy się, że to głupi ludzie, tak zwana patologia. Więc nie oczekuj od nich logicznego myślenia i odpowiedzialnego zachowania!"


Te głupoty to:

Dlaczego Ola trzeci raz bierze udział w egzaminie na prawo jazdy, którego stawką jest wymarzone auto, i nie wyłącza telefonu? Dlaczego nie chciała być maksymalnie skupiona na jeździe? Czy instruktor przed jazdą nie przypomniał jej, że w czasie egzaminu korzystanie z telefonu jest zabronione?

Dlaczego Ola rozmawia przez telefon z szefem ojca i nie pyta go o adres firmy? Nawet jeśli jest w szoku, to przecież potem kilka dni zajmuje jej i matce ogarnięcie podróży. Dlaczego w ciągu tych kilku dni żadna z nich nie myśli, żeby zadzwonić jeszcze raz do tego gościa i zapytać, gdzie dokładnie Ola ma przyjechać?

Ola przychodzi do urzędnika i on mówi, że ojciec pracował w Dublin Shipment, a ona potwierdza. Jeśli Ola zna tę nazwę, to dlaczego nie sprawdziła na mapie w telefonie, gdzie to jest, i od razu tam nie poszła?

Dlaczego firma, w której pracował zmarły ojciec, przez kilka dni nie opróżniła jego szafki? Na co oni czekają? Dlaczego nie chcą wysłać jego rzeczy rodzinie? Dzwonili do rodziny, wiedzą, że ojciec był imigrantem, więc muszą zakładać, że ktoś przyjedzie w sprawie ciała. Dlaczego nie chcą się spotkać z tą osobą i osobiście przekazać rzeczy ojca? Dlaczego nie chcą opróżnić szafki, żeby dać ją komuś, kto go zastępuje? Dlaczego nie chcą chociaż zdjąć jego nazwiska, żeby koledzy szykujący się do pracy nie patrzyli na jego nazwisko w strachu, że ich może spotkać to samo?

Matka ma zerową wiedzę na temat życia ojca w obcym kraju. Zupełnie jakby wyjechał zbuntowany nastolatek i przez lata nie utrzymywał kontaktu z rodzicami. Czy matka w ogóle rozmawiała z ojcem przez te wszystkie lata? Czy ona go kocha? Czy są w separacji, tylko nie powiedzieli dzieciom?

Dlaczego Ola trafia do przyjaciół ojca i nie pyta, za którego z nich ojciec poszedł do pracy? Kto żyje zamiast jej ojca? Przecież to jest pierwsza rzecz, której spodziewa się widz po takiej bezczelnej dziewczynie. Dlaczego Ola nie domaga się, żeby ten kolega chociaż zapłacił za pogrzeb?

Dlaczego ci przyjaciele mówią, że chcieli pomóc, a nigdy nawet nie zadzwonili? Przecież mieszkali z ojcem Oli przez kilka lat, wszystko nawzajem wiedzieli o swoich życiach i rodzinach. Dlaczego nie czują się zobowiązani, żeby chociaż zadzwonić i powiedzieć, że im przykro? Szczególnie że jeden z nich jest współwinny nielegalnego procederu, przez który rodzina nie dostanie pieniędzy z ubezpieczenia.

Jak to możliwe, że właściciel domu pogrzebowego nie zamyka drzwi i każdy może sobie wejść, gdy on półnagi gra na konsoli? Niemożliwe. To jest intencjonalne budowanie kontrastu: "Patrz widzu, ona tu dramat życia przechodzi, a on sobie gra w grę, bez ubrania nawet, dla niego ta śmierć nie ma żadnego znaczenia." Po pierwsze: to jest oczywiste, że dla pracowników domów pogrzebowych dramaty innych to zwykła praca, do której mają dystans. Po drugie: ta niewiarygodna sytuacja i tak nie ma żadnego wpływu na bohaterkę; jej działanie albo jej przemianę.

Dlaczego Sara, kochanka ojca, przez kilka dni trzyma w torebce kopertę pieniędzy z napisem: "Dla Oli"? Czy ona jest masochistką? Czy jej to nie boli, że okrada córkę swojego ukochanego? Dlaczego nie trzyma tych pieniędzy w banku? Albo chociaż w kopercie z napisem: "Dla naszego wspólnego irlandzkiego dziecka"?

Matka Oli, jak zaczyna monolog o pomniku na grobie ojca, jest groteskowa - jakby została wklejona z filmów Smarzowskiego. Biedna i głupia, ale katofanatyczka. Przynajmniej wiadomo, dlaczego ojciec nie planował już wracać.

Ola chce kupić auto w Irlandii i powiedzieć, że ojciec je kupił. I jak chce je przewieźć do Polski? Rozumie, że nie ma pieniędzy na transport ciała, ale nie rozumie, że nie ma pieniędzy na transport auta? Dlaczego nie może tego samego zrobić w Polsce? Przecież ojciec mieszkał w jej mieście, znał autokomisy. Ola ma kumpla, który handluje autami, może totalnie się z nim umówić, żeby kumpel powiedział: "Kilka tygodni temu, gdy Ola zaczęła kurs na prawo jazdy, jej ojciec zadzwonił do mnie i wysłał pieniądze na to auto. Miał sam powiedzieć Oli, jak zda egzamin. Ale skoro umarł, to ja to mówię. Proszę Olu, oto twoje auto od tatusia!"

Niekompetentny i pozbawiony empatii ksiądz jest tak samo groteskowy jak matka, ponieważ jest przerysowany.


Poza tym główna relacja jest niejasna, a jej przebieg jest niespójny:

Dlaczego Ola i ojciec mają taki układ, że nic o sobie nie wiedzą, ale on kupuje jej auto na urodziny? To jest niekonsekwentne. Jeśli ojca nie obchodzi córka, to dlaczego po prostu nie wyśle jej 100 euro? Dla niej to będzie majątek, a on nawet tego nie odczuje. A jeśli on naprawdę chce dać jej auto, to dlaczego nie dzwoni i nie pyta, o jakim marzy, gdzie będzie jeździć, jak poszedł egzamin? Dlaczego razem z nią nie uczy się teorii do egzaminu? Dlaczego on jej nie kocha?

Fajnie, że im bardziej Ola zajmuje się pozbywaniem ojca ze swojego życia (pogrzebem), tym bardziej zaczyna się nim interesować i ojciec staje się częścią jej życia. Tylko ten proces zaczyna się mechanicznie po godzinie opowieści. Dopiero wtedy Ola, będąc u szefa ojca, zadaje pytanie, jaki on był. Można oczywiście twierdzić, że już wcześniej odkrywała jego tajemnice albo drugie imię. Ale te odkrycia były przypadkowym efektem działań na drodze do znalezienia pieniędzy i załatwienia pogrzebu, a nie były przejawem jej zainteresowania osobą ojca. Te sytuacje nie powodowały nawet żadnych reakcji, które by świadczyły, że rodzi się jej zainteresowanie ojcem. Na przykład: poznając drugie imię ojca, mogłaby zapytać matkę o jakieś inne dane, których nie znała. Poznając ciało ojca, mogłaby oglądać jego zdjęcia i badać, jaką miał twarz i jak się zmieniała przez lata. Poznając kochankę ojca, mogłaby wypytać matkę o ich związek. Ale nie robi tego, więc jest jasne, że ojciec wcale jej nie interesuje. Aż nagle, po godzinie filmu, nie wiadomo, dlaczego, zaczyna interesować.

Ten proces odkrywania ojca do niczego jej nie prowadzi. Po kilku dniach zbierania informacji i zdobywania jego pieniędzy, Ola chce zrobić dokładnie to samo, co chciała zrobić na początku: wydać pieniądze na auto. Czyli udowadnia nam, że niczego się nie nauczyła przez te kilka dni. Dalej jest głupią, niedojrzałą nastolatką. Wtedy pojawia się urzędnik i jednym monologiem robi to, czego nie zrobiły trzy dni poznawania ojca. Zmiana Oli następuje nagle, a nie jest kulminacją procesu.

Najgorsze w tej przemianie nie jest to, że jest nagła, ale to, że jest fałszywa; oparta na skandalicznym przekonaniu. Urzędnik mówi głupoty (co akurat jest spójne z konwencją opowieści), że Ola też jest odpowiedzialna za to, jak wyglądała jej relacja z ojcem, i że jemu też coś się od niej należy. Urzędnik powinien iść do psychologa, który mu wytłumaczy, że wcale tak nie jest. Ola jest dzieckiem i w relacji z rodzicami nie jest za nic odpowiedzialna. A nawet jeśli ktoś uzna, że jak ma już 17 lat i nie jest dzieckiem, to relacja jest czymś, co buduje się przez lata. Więc za wszystko, co między nimi zostało lub nie zostało zbudowane w ostatnich latach, odpowiedzialny jest tylko ojciec. To on dokonał zaniechania i porzucił córkę. Przerzucanie tej odpowiedzialności na dziecko jest okrutne i czyni tę opowieść niewychowawczą. Ten film buduje w dzieciach poczucie winy za to, że rodzice je zostawiają.

Ola kradnie auto z urną, jedzie na przejażdżkę i płacze. Czyli zatęskniła do ojca. Spoko, ale co wynika z tej tęsknoty? Jak to wpłynie na jej życie? Gdyby Ola naprawdę zatęskniła do ojca, to po powrocie do domu poszłaby do pracy na myjni, żeby zarobić na bilet do Irlandii. A jakby zarobiła, to poleciałaby tam na kilka tygodni, żeby lepiej poznać Sarę, przyjaciół ojca, miejsca, w których bywał, świat, w którym planował już zostać. Chciałaby jak najlepiej poznać to, co straciła. Tak by zrobiła dojrzała osoba. Niedojrzała osoba kradnie auto i jedzie na przejażdżkę z urną.


Jeśli ta analiza czegoś Cię nauczyła, rozważ wsparcie 5 zł:

Wspieraj Autora na Patronite
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Zapraszam też do przeczytania innych analiz:


POLOT

Tu nie ma opowieści. Nie wiadomo, jaki jest konkretny cel bohatera, bohater nie ma prawie żadnych przeszkód i niczego się nie uczy. Ten film jest pusty.

25 LAT NIEWINNOŚCI

Narzędziem zaangażowania widzów nie jest opowieść, tylko kontekst tej opowieści. Konflikty są pozorowane, nie ma przeszkód, bohaterowie niczego się nie uczą, więc ta opowieść nie ma dla widzów żadnego przesłania.

POWRÓT DO LISTY ANALIZ



OBSERWUJ
InstagramFacebook

O MNIE


Artur Wyrzykowski - analityk opowieści. Prowadzę prace scenariuszowe filmów i seriali: od streszczenia ustawiającego konstrukcję opowieści do tekstu gotowego do produkcji. Analizuję scenariusze, gdy producenci nie wiedzą, co dalej, albo gdy trzeba skrócić scenariusz i dopasować go do budżetu. Konsultuję wersje montażowe.

Wkrótce będę robić debiut "To się nie dzieje", który piszę, reżyseruję i produkuję. Ale zdjęcia za troszkę, więc mam jeszcze czas na analizy. Zapraszam: artur@nieskonczone.pl

Na tym poczytnym blogu analizuję polskie filmy i staram się udowodnić, że ich scenariusze są nieskończone. Jeśli moje analizy są dla Ciebie wartościowe, zachęcam do wsparcia:

Postaw mi kawę na buycoffee.to



DOUCZKI














MOJE FILMY