JEZIORAK
Scenariusz: Michał Otłowski
Reżyseria: Michał Otłowski
Gdy widziałem ten film po raz pierwszy na festiwalu w Gdyni, pośród wielu nieudanych polskich filmów, bardzo mi się podobał. Nie dostrzegłem w nim błędów, po prostu cieszyłem się, że wreszcie oglądam coś, co nie jest bardzo słabe. Jednak mój czujny profesor zwrócił mi uwagę na kilka problemów i postanowiłem obejrzeć go jeszcze raz. Podzielam uwagi profesora i dodaję kilka swoich.
Opowieść zaczyna się dwa dni po zaginięciu policjantów. To dużo czasu. Gdy znika dwóch policjantów na służbie i nie ma ich przez dwa dni, jest bardzo prawdopodobne, że nie żyją. Iza musi o tym wiedzieć. Na pewno ma nadzieję, że narzeczony wróci, ale też na pewno liczy się z tym, że już więcej go nie zobaczy. W jakimś sensie jest na to przygotowana. Szkoda. Lepiej byłoby, jakbyśmy spotkali ją w momencie, gdy się budzi i odkrywa, że narzeczony nie wrócił na noc. Gdy się martwi, szuka, a jednocześnie rozwiązuje sprawę Ukrainki i bimbrownika. Gdy mija pierwszy dzień, potem kolejny, a do niej dociera, że ukochany pewnie już nie wróci.
Strzelanina w lesie. Czemu bimbrownik w ogóle strzela? Nie jest to później wyjaśnione. Czy bał się, że go aresztują za bimber? Czy uznał, że bezpieczniej jest strzelać do ciężarnej policjantki, niż posiedzieć trochę w areszcie? I czy wiedział, do kogo strzela? Kilka tygodni wcześniej dostał list od zakonnicy. Czy nie interesowało go jak wygląda jego siostra? Czy wiedział, że strzela do swojej siostry?
Policja pobiera próbkę krwi bimbrownika, tylko skąd ta krew? Czy go postrzelili w trakcie strzelaniny? Później nie wygląda na postrzelonego.
Na komendzie Iza patrzy na zdjęcie zaginionych policjantów, potem toczy się dialog i na koniec sceny patrzy na zdjęcie swojego narzeczonego przypięte nad biurkiem. Nie da się poznać, że ten zaginiony i ten narzeczony to ta sama osoba. Jest wiele powodów:
- zaginionych jest dwóch, nie wiadomo na którego patrzeć
- narzeczony wygląda znacząco inaczej na obu zdjęciach, inna mina, inna poza,
- oba ujęcia na zdjęcia trwają za krótko
- między ujęciami jest rozmowa, która powoduje, że gdy patrzymy na zdjęcie nad biurkiem, to nie pamiętamy zdjęcia w komputerze.
Dopiero kilka scen później rozumiemy, że zaginiony policjant, to jej narzeczony.
Zbadali krew bimbrownika i się okazało w systemie, że jego krew jest podobna do krwi jakiegoś dziecka, które kiedyś utonęło. Nic nie zrozumiałem z tego, choć dwa razy oglądałem. Kto utonął? Czy Wilhelmina miała jeszcze jedno dziecko? Czy to były trojaczki?
Ksiądz od początku wie, z kim rozmawia. Czemu nie mówi Izie, kim ona jest? Przecież jak Iza przyszła do niego powtórnie, to mógł ukryć nazwisko kobiety, której przekazano dziecko. Czemu zmienił zdanie i zdecydował się powiedzieć jej całą prawdę?
Gdy cieć wychodzi z aresztu, tajemniczy ktoś, kogo twarzy nie widzimy, odbiera telefon i mówi, że się czymś zajmie. Koniec sceny. Potem następuje wiele scen, gdzie nikt się niczym nie zajmuje i dopiero kolejnego dnia bandyci wieszają ciecia w lesie. W takim przebiegu scena z odbieraniem telefonu jest niepotrzebna, nikt jej nie pamięta.
Iza dowiaduje się, że jest córką Wilhelminy. Fajne, mocne, ale wydaje się mocniejsze, niż naprawdę jest. To jest coś, co powinno wywrócić jej życie do góry nogami, a wcale tak się nie dzieje. Bohaterka, podobnie jak w przypadku straty narzeczonego, jakoś to zniosła. Trochę pocierpiała, ale szybko nauczyła się żyć dalej. Czemu nie szuka ojca za wszelką cenę?
Brat po zabiciu oprawców przyszedł do rodziny Izy. Kilka tygodni wcześniej dostał list od zakonnicy. Czemu zakonnica wysłała ten list? Czy to zwykły zbieg okoliczności, że całe życie nic nie wiedział i nagle dostał list na kilka tygodni przed tym, jak ostrzelał swoją siostrę?
Czy w tym liście było to zdjęcie ministrantów, z którym Iza idzie później do księdza? Po dwóch obejrzeniach nie jest dla mnie jasne, skąd ona ma to zdjęcie. Jeśli od brata, to czemu zakonnica mu je wysłała?
Młody policjant, Wojtek, odkrywa, że bimbrownik ma coś wspólnego z Izą. Jedzie do domu jej babci. Parkuje i obserwuje z daleka. Nie wiemy, czy coś zobaczył, nie wiemy ,czy coś zrobił. Nie wiemy nawet, czy chciał coś zrobić. Jeśli chciał, to czemu, jako policjant ścigający przestępcę, nie wszedł do domu babci? Jeśli nie chciał, to czemu w ogóle tam pojechał?
Jak to możliwe, że Iza i brat włamali się do wielkiego domu bogatego człowieka, który pewnie ma masę zabezpieczeń? Jak to możliwe, że otworzyli bagażnik samochodu nie uruchamiając alarmu i, nie wydając żadnych dźwięków, włożyli tam wyłowione ciało?
Iza i brat prowadzą prywatną akcję. Dlaczego nie włączają w nią Wojtka, skoro Iza może mu ufać?
Co z dwoma bogaczami, Bączakiem i aptekarzem, robi nauczyciel WF? To jest niewiarygodne. Rozumiem, że 30 lat temu byli super kumplami, ale przecież teraz on do nich zupełnie nie pasuje. Jeśli się tak przyjaźnią, dlaczego wuefista nie pracuje w jednej z aptek lub w fabryce mebli, nie jest prawą ręką jednego z bogaczy?
Trzech złych siedzi w aucie. Szef policji atakuje gazem dwóch z przodu. Co w tym czasie robi trzeci, siedzący z tyłu? Czemu nie ucieka, tylko czeka, aż sam dostanie gazem? Czemu polani benzyną nie uciekają, tylko czekają, aż szef policji odpali zapałkę? Czemu płonąc nie uciekają, tylko czekają, aż auto wybuchnie?
Dlaczego szef policji w ogóle nie przejmuje się tym, że ktoś wyłowił ciało drugiej dziewczyny i podrzucił je aptekarzowi? Podpalił aptekarza i jego kumpli i myśli, że jest bezpieczny? Przecież nie wie, ile ten poławiacz ciał wie. Powinien być tym bardzo zestresowany, a jak go potem odwiedza Iza, to sobie siedzi wesoło i popija drinka.
Główny wątek kryminalny sam się rozwiązał. Bohaterka nic nie musiała robić, siedziała sobie w domu, aż przyszedł Święty Mikołaj w przebraniu adwokata Bączaka i przekazał jej nagrania, które wszystko wyjaśniają i pozwalają ukarać złego szefa policji. Bohaterka w ogóle nie musiała o to walczyć, nie jest to kulminacją jej działań. Szkoda.
Dlaczego Bączak zostawił nagrania jej, a nie prowadzącemu śledztwo Vogtowi? Czy wiedział, że to jego córka? Nie ma żadnej sugestii, że tak było.
Po co Iza idzie na koniec do złego szefa? Czy coś chce mu udowodnić, czy toczy z nim jakąś grę, którą chce wygrać? Pyta go, czy obroni jej narzeczonego, on twierdzi, że nie może. Czy jakby powiedział, że obroni, to odjechałaby z tymi wszystkim policjantami, którzy czekają przed wejściem? Czy fakt, że spojrzała mu w oczy i powiedziała, że wie co zrobił, dał jej jakiś spokój, którego przez cały czas szukała?
Nie wyjaśnia się bardzo ciekawa zagadka: kto trzydzieści lat temu podpalił szpital? Czy to Bączak? Aptekarz? Wuefista? A może obeznany z technikami piromanii zły szef policji?
Mam wrażenie, że sporo w tej intrydze było zbiegów okoliczności:
- przypadkowa śmierć prostytutki,
- przypadkowe zniknięcie policjantów,
- przypadkowa strzelanina z bimbrownikiem,
- przypadkowy list siostry zakonnej do bimbrownika.
Duży przypadków w jednym czasie. Wolałbym, żeby był jeden przypadek, jedno zdarzenie inicjujące, jeden błąd, który potem uruchamia lawinę zdarzeń.
Podsumowując:
Dobra intryga (z małymi problemami), ale niewykorzystany potencjał w przebiegu postaci. Spójrzmy na relacje Izy:
Relacja z młodym policjantem, Wojtkiem. Dziwna, nagle urwana. Od początku zapowiada się konflikt, Wojtek jest zbyt pewny siebie, spodziewamy się jakichś tarć między nimi. Jednak szybko okazuje się, że to fajny i bardzo ogarnięty koleś. Przez większość filmu nic między nimi się nie dzieje, nie poznają się lepiej, nie idą do łóżka, nie kłócą, nie odkrywają na swój temat szokujących faktów, nie ratują sobie życia, nie uczą się od siebie nawzajem - nic. Wojtek jest dla Izy tylko dostarczycielem informacji, aż przypadkiem wpada na trop jej związku z bimbrownikiem. Wtedy postanawia jej pomóc, daje jej czas i jako postać znika. Nie ma żadnej puenty ich relacji, Iza też nie zwraca się do niego po pomoc w swej samotnej akcji, mimo, że wie, że może mu ufać. Nawet jak już zaaresztowała złego szefa, to powinien tam być Wojtek, powiedzieć „Dobra robota”, albo po prostu pokiwać głową i się uśmiechnąć.
Relacja z nowo poznanym bratem, bimbrownikiem. Kilka dni wcześniej płakała, że nikt jej nie chce, a tu nagle dostaje brata, którego nigdy nie miała. Znów coś, co powinno być ważnym wydarzeniem w jej życiu, przyjmuje z wielkim dystansem. Zupełnie nie jest go ciekawa, nie chce budować z nim więzi emocjonalnej. Traktuje go tak samo jak swojego partnera, Wojtka.
Relacja z potencjalnym ojcem. Wiemy, że to ktoś z trójki: Bączak, aptekarz, wuefista. Dlaczego ona nie chce się dowiedzieć, który z nich jest jej ojcem? Spodziewamy się, że był to Bączak. To jest świetny materiał na konflikt: odkrywa że ma ojca, ale jednocześnie okazuje się, że to ścigany przez nią przestępca. Nienawidzi go za gwałt na matce, ale jednocześnie pragnie go bliżej poznać. Niestety nie ma tego w filmie.
Spójrzmy wreszcie na samą Izę. Co to za kobieta, czego chce, jaki ma problem ze sobą? Czy chce być kochana? Nie wiem, mówi że jej źle, jak ją opuszczają, ale nie mam wrażenia, że jest osobą, która poszukuje miłości. Nie wiem, jaki przebieg ma ta postać, czy czegoś się nauczyła, czy coś zrozumiała, czy coś zdobyła? Czy o cokolwiek walczyła dla siebie, czy była tylko narzędziem do rozwiązania zagadki, która w końcu rozwiązuje się sama?
Jeśli ta analiza czegoś Cię nauczyła, rozważ wsparcie 5 zł:
Zapraszam też do przeczytania innych analiz:
ZBLIŻENIA
Moja relacja z tym filmem jest taka, jaka relacja bohaterki z matką: przez cały czas marzę, żeby to już się skończyło.
MIASTO 44
Z budżetem 25 milionów złotych ten film mógł sobie pozwolić na każdego konsultanta scenariuszowego. Niestety mam wrażenie, że wszystkie pieniądze, które mogły być wydane na scenariusz, zostały wydane na scenografię i wybuchy.
POWRÓT DO LISTY ANALIZ
ZBLIŻENIA
Moja relacja z tym filmem jest taka, jaka relacja bohaterki z matką: przez cały czas marzę, żeby to już się skończyło.
MIASTO 44
Z budżetem 25 milionów złotych ten film mógł sobie pozwolić na każdego konsultanta scenariuszowego. Niestety mam wrażenie, że wszystkie pieniądze, które mogły być wydane na scenariusz, zostały wydane na scenografię i wybuchy.
OBSERWUJ
Instagram • Facebook
O MNIE
Artur Wyrzykowski - analityk opowieści. Prowadzę prace scenariuszowe filmów i seriali: od streszczenia ustawiającego konstrukcję opowieści do tekstu gotowego do produkcji. Analizuję scenariusze, gdy producenci nie wiedzą, co dalej, albo gdy trzeba skrócić scenariusz i dopasować go do budżetu. Konsultuję wersje montażowe.
Wkrótce będę robić debiut "To się nie dzieje", który piszę, reżyseruję i produkuję. Ale zdjęcia za troszkę, więc mam jeszcze czas na analizy. Zapraszam: artur@nieskonczone.pl
Na tym poczytnym blogu analizuję polskie filmy i staram się udowodnić, że ich scenariusze są nieskończone. Jeśli moje analizy są dla Ciebie wartościowe, zachęcam do wsparcia: