NAJLEPSZY

Scenariusz: Agatha Dominik, Maciej Karpiński

Reżyseria: Łukasz Palkowski

Wielu krytyków dopatrzyło się w tym filmie amerykańskiego stylu opowiadania, więc moja poczytna analiza przewiduje, co powiedzieliby Mityczni Amerykanie, gdyby przeczytali ten scenariusz. Oczywiście, jeśli ktoś mi zarzuci: "A czy ty w ogóle byłeś w Ameryce albo chociaż znasz jakiegoś Amerykanina?!", odpowiem tylko: "Nie, ale widziałem ponad dwa tysiące amerykańskich filmów."

A zatem przed Państwem... Mityczni Amerykanie!


Cześć Polacy!
Czytaliśmy wasz scenariusz. Bardzo nam się podoba. Świetny bohater, dużo znakomitych pomysłów, bardzo wzruszająca i krzepiąca opowieść. Ale musimy nad nim jeszcze trochę popracować.


Film zaczyna się od przedstawienia życia Jurka i jego relacji z kolegami, dziewczyną, rodzicami i rodzicami dziewczyny. To kilka scen, które mają jedynie wartość informacyjną, bo za chwilę skaczemy o rok, gdy Jurek i jego dziewczyna są już wrakami ludzi. W amerykańskim filmie pokazalibyśmy to wszystko w jednej mądrej scenie, bo wiemy, że im szybciej nastąpi pierwszy punkt zwrotny, tym lepiej dla filmu. Teraz następuje około 40 minuty, jak Jurek trafia do Monaru. To znaczy, że trzeba wyciąć połowę z tych 40 minut. Możemy wyciąć nawet tę mądrą scenę i od razu przedstawić widzowi Jurka rok później, gdy jest już wrakiem człowieka. To jest historia o gościu, których wychodzi z wyniszczającego nałogu, więc pokazywanie, jak w niego wchodzi, nie jest elementem tej historii. A nawet ją osłabia, bo skoro rok temu wszystko było spoko, a teraz jest wrakiem, to może za rok znów będzie spoko. Lepiej, jeśli widz pozna Jurka jako narkomana, ponieważ trudniej mu będzie uwierzyć, że taki Jurek ma jakąkolwiek szansę wygrać Ironmana. Im trudniejszy wydaje się widzowi cel bohatera, tym bardziej przeżywa jego przygody i tym mocniej porusza go jego końcowe zwycięstwo.


Teraz punkt zwrotny wygląda tak: Przyjaciel Jurka umiera, a pielęgniarka Ewa mówi mu, że on będzie następny. Jurek nie chce już żyć, próbuje się zabić, ale matka go ratuje. Potem jest drugie spotkanie z lekarką Ewą i ona odwozi go na odwyk do Monaru. Bohater już nie chce być ćpunem, chce wyzdrowieć. Spoko, ale my w Ameryce lubimy wszystko bardzo napiąć, bo wiemy, że im większe napięcie, tym większe zaangażowanie widza. Więc tutaj musimy zbudować silniejszą motywację bohatera do dalszej walki. Jak kolega Jurka umiera i Ewa mówi, że on będzie następny, to już tutaj niech ona powie coś konkretnie o Monarze. Wtedy Jurek to ignoruje, cierpi, ale wcale nie próbuje się zabić, bo lepiej jak jego słabość jest wyrażona w jego nałogu, a nie w chęci ucieczki od wszystkiego. Więc dajmy Jurkowi ćpać, skoro lubi, a jak już jest na totalnym dnie, to w jakiś sposób uderza w niego temat jego córki. Przypadkiem gdzieś ją widzi i może to dziecko się boi pana zombiaka. Może potem Jurek sam patrzy w lustro i widzi, że jest najgorszym ojcem świata. I w tym momencie podejmuje decyzję i wyrusza do Monaru, o którym już wcześniej słyszał od Ewy, że to jedyna szansa dla takich, jak on. Idzie sam, bez Ewy, bez próśb "pomóż mi" i bez miłej wycieczki jej autem. Tak jak stoi, brudny i bez pieniędzy, rusza do większego miasta. Do autobusu go nie wpuszczają, bo jest brudny i nie ma pieniędzy. Więc idzie piechotą! Deszcz pada, już jest noc, ale on idzie! I w środku nocy, mokry i przemarźnięty, wali w drzwi Monaru, a wszyscy widzowie w nerwach mu kibicują i myślą sobie: "Marek otwórz mu, bo ten człowiek chce się zmienić dla swojej córki. Otwórz mu wreszcie!"


Dobra, to mamy początek i teraz najtrudniejsze - drugi akt. Musimy sobie odpowiedzieć na dwa bardzo ważne pytania:
1 Jaki jest konkretny cel tego gościa?
2 Jakie on napotyka przeszkody, które sprawiają, że trudno mu osiągnąć ten cel?


Polacy:
Przecież jego celem jest wyzdrowieć dla córki.

Mityczni Amerykanie:
Wyzdrowienie to nie jest cel, tylko stan, który może być efektem realizacji konkretnego celu. Nie wiadomo, co trzeba zrobić, żeby wyzdrowieć z takiej choroby. Potrzebny jest konkret, który będzie obietnicą dla widza i który pozwoli bohaterowi na stworzenie planu.

Polacy:
Czyli co na przykład?

Mityczni Amerykanie:
To zobaczmy, co się dzieje na końcu. Co Jurek tam robi?

Polacy:
Wygrywa Ironmana!

Mityczni Amerykanie:
Właśnie! Czyli jego celem od początku drugiego aktu, czyli od wejścia do Monaru, musi być wygranie Ironmana. On wali nocą w te drzwi, Marek otwiera i mówi coś tam, że to nie miejsce dla ciebie, nie nadajesz się. Wtedy Jurek ogłasza światu i widzom swój konkretny cel, czyli wygrać Ironmana. Może to wytłumaczyć tym, że wszyscy mówią, że to jest niemożliwe, a on musi dokonać niemożliwego, żeby wyzdrowieć i odzyskać córkę. Wtedy widzowie płaczą, a Marek, który już miał wykopać Jurka z swojego super Monaru, daje mu szansę, bo widzi, że ten chłopak to nie jest byle kto.


Drugie pytanie, czyli jakie przeszkody napotyka Jurek, które sprawiają, że trudno mu wygrać Ironmana? Teraz prawie ich nie ma.

Po pierwsze dlatego, że przez pół filmu nie wiadomo, jaki jest konkretny cel Jurka.

Po drugie dlatego, że widzowie nie wiedzą, co to znaczyć wyjść z nałogu i trzeba to powiązać z wygraniem wyścigu. Każdy widz wie, co trzeba zrobić, żeby wygrać wyścig. Więc jego przeszkody do wyjścia z nałogu mogą być przeszkodami sportowymi.

Po trzecie i najważniejsze, brakuje konfliktów z ludźmi, którzy go otaczają. On nie może być, tak jak teraz, dzieckiem szczęścia, że wszyscy go kochają i pomagają.


Przeszkody sportowe:

Wypadek samochodowy jest super. Jurek jest połamany, nie może trenować, lekarze mówią, że nigdy nie pobiegnie. Bardzo dobrze. Tylko przydałoby się bardziej napiąć ten wątek, bo teraz on po prostu nie słucha lekarzy, wstaje i biegnie. Powrót do treningu musi być trudny. Niech on coś poświęci, niech da sobie coś wyciąć, niech szuka jakiegoś genialnego terapeuty, który go postawi na nogi.

Cały ten związek sportowy musi być na początku przeciwko niemu. Trener stoi za nim, ale reszta mówi: "Kto to widział, żeby nasz dumny komunistyczny kraj reprezentował ćpun i człowiek z marginesu? Hańba!" Muszą mieć jakiegoś innego zawodnika, co niby czasy ma gorsze, ale przynajmniej wiadomo, że nie przyćpa sobie, jak będzie mieć gorszy dzień. A Jurek musi im udowadniać, że się zmienił i zasłużył na orzełka na piersi. Niech walka Jurka z ostracyzmem środowiska sportowego ma jeszcze jeden wymiar: walki o prawo osób po odwyku do powrotu do społeczeństwa. Niech ten film mówi: "Monar zamienia zombiaków w ludzi i ci ludzie mają prawo normalnie żyć. Mają prawo mieć takie same prawa, jak wszyscy!"

Dobry pomysł z tym, że nie ma kasy na jego wyjazd, ale nie może być tak, że ta przeszkoda rozwiązuje się sama i nawet nie widzimy tej zbiorki pieniędzy. To powinna być cała sekwencja zbierania pieniędzy. Sytuacja gorzka dla bohatera, bo nikt nie chce dawać narkomanowi. I wtedy jakaś postać, która wcześniej go nie wspierała, na przykład szef jakiegoś komitetu, widzi poświęcenie i zaangażowanie Jurka, jak co noc robi 300 basenów, i on pierwszy na jakimś zebraniu otwiera portfel i kładzie na stół swoje pieniądze. Może przy tym śmiesznie poprzeklinać: "Chuj mnie obchodzi, że ćpał. Widzieliście, jak zapierdala? To jest, kurwa, maszyna do rozjebywania tych iron memów." Cięcie, w kolejnej scenie trener mówi Jurkowi, że mają już całą kasę. Czyli w ten sposób poprzez sekwencję zbiórki pieniędzy opowiemy, jak Jurek swoją wytrwałością przekonał do siebie polskie środowisko sportowe.

No i najważniejsze, czyli wyścig. Czym właściwie jest wyścig? To jest sytuacja bardzo mocnego konfliktu, ponieważ wszyscy mają ten sam cel, ale tylko jeden gość może go osiągnąć. Więc trzeba dołożyć Jurkowi tych wszystkich. Muszą być inni zawodnicy, którzy przed wyścigiem, w takcie jakichś badań czy treningów nim pogardzają, mówią, że jest polskim ćpunem, taką mu dają ksywkę, a potem w wyścigu mu przeszkadzają. Wtedy widz będzie miał satysfakcję, jak Jurek po kolei będzie ich wszystkich mijać i udowadniać swoją wytrzymałość.


Konflikty z ludźmi:

Dobrze, kogo my tu mamy. Jest Jurek i on ma swojego zombiaka w lustrze i to jest spoko. Do tego konfliktu zaraz wrócimy przy omawianiu kulminacji. Kto tam dalej...

Ewa, ta pielęgniarka. Ech...
Ewa to chyba jedyna pielęgniarka w całym mieście. Nie ma swojego życia, zawsze jest na posterunku, żeby przyjąć naszego Jurka. Z jednym oczywistym wyjątkiem, kiedy Jurek ma wypadek i dostaje morfinę. To kobieta, która nie ma żadnych znajomych, żadnego ojca, który może być przeciwko związkowi z narkomanem, przez którego już jedna dziewczyna nie żyje. Nie ma też żadnych adoratorów. Jurek zaprasza ją na tańce, wraca po roku i ona dalej jest zainteresowana. On jej nawet nie musi zdobywać, nie ma między nimi żadnego konfliktu. A jak już są parą, to ona nie stara się go zatrzymać przed niebezpieczną misją Ironmana, w której może stracić życie. Ewa nie ma własnych potrzeb i celów. Nie jest bohaterką, tylko figurą, która jest potrzebna do przekazywania widzowi informacji. Więc trzeba ją wyciąć i dać te informacje komuś, kto jest potrzebny.

Trochę dajmy trenerowi, to jest postać, która dba o zdrowie Jurka i on może agregować wiedzę od wszystkich innych lekarzy. Trener niech będzie najbliższym partnerem Jurka, ale tak naprawdę nie wierzy, że Jurek może wygrać. Dowodem na tę niewiarę jest decyzja trenera, żeby nie mówić Jurkowi przed wylotem do USA, że Ironman będzie podwójny. Trener chce przeżyć przygodę, wyrwać się z brzydkiej Polski, spełnić swój amerykański sen o byciu trenerem, więc nie powiedział prawdy Jurkowi, bo prawda mogłaby pozbawić trenera tej wymarzonej przygody.

Zadanie opieki nad Jurkiem zabierzmy Ewie i dajmy jego matce. Świetne jest to, że ona tak przeżywa jego rehabilitację, tylko nie ma w tym konsekwencji, bo nie wiadomo, jak wyglądała ich relacja przez ostatnie lata, gdy był w Monarze. Czy się spotykali co tydzień, czy co kilka miesięcy? Tę relację trzeba zbudować, bo teraz on znika z domu na lata i nie wiadomo, co się działo między nimi. Ta matka to mogłaby być jedyną osobą, która od początku w niego wierzyła i walczyła o jego zdrowie. Matka, która musi opiekować dorosłym synem i w pewnym sensie jeszcze raz wprowadzać go w życie, to jest bardzo wzruszające.

Jest też relacja Jurka z córką, ale to dobrze, że on nigdy z nią nie rozmawiał. Tylko niewiarygodne jest to, że przez lata nie dowiedział się, jak ona ma na imię. Skoro ją kocha i tak się dla niej poświęca, to na pewno chce wiedzieć, jak ma na imię. Można nawet pokazać go, jak gdzieś tam ćwiczy bieganie w okolicy przedszkola i patrzy przez siatkę na swoją córkę. A tę akcję na cmentarzu, co się chowa przed nią, to trzeba wyciąć. Co to za pomysł, że się chowa przed nią, skoro dla niej to wszystko robi. To ten młody dziadek powinien się chować z dzieckiem, widząc Jurka. I nie jest jasne, dlaczego Jurek zostawia na grobie zdjęcie. To wygląda, jakby się ostatecznie żegnał z tą rodziną. To też trzeba wyciąć.

No i jest ten młody dziadek, który nienawidzi Jurka. To jest super, tylko dlaczego ten dziadek nagle mu wszystko wybacza i traktuje prawie jak syna? On go musi do końca nienawidzić. Ten dziadek to jest ostatnia przeszkoda na drodze do córki. Dopiero, jak Jurek wróci z wygranego wyścigu, to dziadek może powiedzieć: "Myliłem się co do ciebie, zasługujesz na drugą szansę." Dopiero wtedy, gdy Jurek rzeczywiście pokona swojego zombiaka i udowodni całemu światu, że jest zdrowy i jest coś wart. Wtedy, jako ostatni z całego świata, słowa uznania wypowie dziadek.

Polacy:
Nie możemy wyrzucić Ewy, bo to jest wątek romantyczny. Widzowie chcą romansu.

Mityczni Amerykanie:
(przełamując długopis i robiąc minę jak Jeremy Irons w filmie "Chciwość")
Widzowie chcą płakać ze wzruszenia na opowieści o gościu, który był największym narkomanem w mieście i prawie się zaćpał na śmierć, ale dla swojej córki postanowił dokonać rzeczy niemożliwej i został najtwardszym sportowcem świata! Ewa i ten naciągany romans są całkowicie zbędne do opowiedzenia tej historii, a przez swoją niewiarygodność są nawet przeszkodą do jej opowiedzenia!


Poza tym w drugim akcie trzeba wyjaśnić cały ten Monar:

Skoro Jurek już po roku wygląda na zdrowego i pracuje na basenie, to dlaczego wciąż mieszka w ośrodku? Niech Marek na początku powie, że ma mieszkać dwa lata, bo tyle to trwa. Albo niech Jurek powie, że będzie mieszkał, aż wygra Ironmana, bo tylko wtedy poczuje, że jest gotowy odejść.

Za złamanie zasad trzeba golić głowę. Ale dlaczego to jest dla nich problem? Przecież to nie jest krok wstecz w ich leczeniu, że jak ogolą głowę, to im się licznik dwóch odsiedzianych lat zeruje. Łysa głowa też nie jest dla nich powodem do wstydu, przecież ci ludzie wielokrotnie kompromitowali się publicznie jako narkomani. Więc jeśli to jest ważne i Jurek ma z tym problem, to trzeba wyjaśnić, dlaczego.

Trzeba też wyjaśnić, kim jest ten Marek, bo to wiedzą chyba tylko rodzice naszych widzów. Konkretnie, jaką on ma funkcję w tym Monarze, skoro szefem jest ten młody? Jaka jest w tym okresie jego pozycja, czy on już jest znanym w Polsce autorytetem od leczenia zombiaków? Co go motywuje do poświęcania się dla innych, co on sam przeszedł? I ktoś musi się do niego zwrócić po nazwisku, bo teraz jak gdzieś dalej ktoś mówi, że dzwonił Kotański, to widz nie wie, o kim oni mówią.


Dobrze, czyli mamy ustawiony początek i środek. Teraz koniec drugiego aktu. Pożądaną przez nas reakcją widza jest w tym momencie: "O nie! Jak to?! Nieeee!!!"

To zrobimy tak: Jak Jurek jest już w naszym wspaniałym kraju i słyszy, że jednak będzie podwójny Ironman, to musi być dla niego największy dramat. On nie może od razu powiedzieć: "Spoko, to pobiegnę." On musi czuć, że wszystko przegrał. Właśnie tu, kiedy jest już tak blisko. Jeszcze powinien pokłócić się z trenerem i nawymyślać mu, że stary dziad wszystko mu zawdzięcza i chciał sobie tylko wycieczkę zrobić, idiota. Jurek powinien zostać sam i wracać na lotnisko z przekonaniem, że wszystkich rozczaruje i będzie pośmiewiskiem. Powinien w lustrze widzieć swojego zombiaka, co mówi: "Mieli rację ci, co mówili, że taki narkoman jak ty do niczego się nie nadaje! Teraz wszyscy się o tym dowiedzą! Jesteś skończony!" I tu musi też być jasne, że Jurek dobrze robi, wracając do Polski, bo jakby pobiegł tego podwójnego Ironmana, to by umarł. Trener powinien to powiedzieć wprost: "Stary, w ogóle nie ma co gadać, twoje ciało tego nie wytrzyma. Chcesz kiedyś zobaczyć córkę? To wsiądź do tego samolotu." Więc Jurek wsiada załamany.


I teraz zaczyna się trzeci akt, kiedy bohater podejmuje jeszcze raz tę samą decyzję, którą podjął na początku drugiego aktu, czyli decyduje się na walkę. Jest dużo trudniej niż myślał na początku, ale jest też dużo mądrzejszy i silniejszy. Jurek już ma lecieć do Polski, ale trafia na coś, co ma związek z jego największą motywacją, czyli z córką. Może w kieszeni znajduje jakąś jej wstążkę albo widzi na lotnisku dziecko, które ma tak samo na imię. I rozumie, że nigdy nie będzie dobrym ojcem, jeśli nie pokona zombiaka. Musi to zrobić. Musi zaryzykować. I wtedy, dopiero na tym lotnisku, w ostatniej chwili (Mały budżet: przed bramą w terminalu. Duży budżet: w trakcie kołowania samolotu) decyduje się zaryzykować i biegnie. Przepycha się, przewraca ludzi i biegnie przez lotnisko pewny siebie stawić czoła całemu światu! Takie napięcie momentu ostatecznej decyzji mocno przywiąże widza do bohatera w ostatnim akcie.


Kulminacja trzeciego aktu. Najtrudniejsza ze wszystkich przeszkód i ostateczna odpowiedź, czy bohater osiągnie swój cel. Tu pożądaną reakcją widza jest płacz ze wzruszenia i postanowienie bycia silniejszym po wyjściu z kina.

Jurek biegnie w wyścigu, wyprzedza wszystkich ludzi, którzy z niego kpili. Pokonuje swoje ograniczenia fizyczne, jak ból, zmęczenie, kontuzje, aż w końcu musi się zmierzyć z ograniczeniami psychicznymi! Tylko jego walka z zombiakiem też musi dotyczyć jednej konkretnej sprawy. To nie może być tak jak teraz, że on po prostu go przestanie słuchać, czy tam go pobije i wygra. Teraz pobicie zombiaka nic nie znaczy, to nie jest żadna metafora, dlatego może się wydawać kiczowate lub groteskowe. Jurek, żeby wygrać z zombiakiem, musi coś zrozumieć. Co to może być? No to zobaczmy, co się wydarzyło na początku filmu. Umarł jego przyjaciel i jego ukochana, pośrednio przez niego, bo ćpali razem. Super. To niech on ma z tym problem. Niech się czuje odpowiedzialny za to, niech czuje, że nie zasługuje na życie. I dopiero, kiedy się przyzna do tego i kiedy sam sobie wybaczy, to pokona zombiaka. To jest konieczne, ponieważ Jurek wchodząc do Monaru decyduje się na przemianą fizyczną. Ale nigdy nie rozlicza się z przeszłością i dopiero w kulminacyjnej bitwie przechodzi przemianę wewnętrzną. Dopiero tutaj naprawdę zdrowieje, bo decyzja jaką tutaj podejmuje, uwalnia go od zombiaka. Dlatego tutaj musi być jakaś konkretne decyzja, a nie tylko walka na pięści.

Sam moment wygrania wyścigu można jeszcze mocniej napiąć, wykorzystując montaż równoległy. Pokażmy na zmianę, jak on biegnie i wyprzedza kolejnych rywali i jak w swojej głowie walczy z zombiakiem. Niech on nie będzie lunatykiem, który nagle się ocknął na mecie. Niech każdy cios, jaki zadaje zombiakowi, przełoży się na większe przyspieszenie i wyprzedzenie kolejnego rywala.


I teraz najważniejsze, klucz do amerykańskości tego filmu: musi być obrazek, jak Jurek wraca do Polski i pierwszy raz spotyka się z córką. Nieważne, czy na lotnisku, czy w domu młodego dziadka, czy gdzieś przy okazji dziadek ją przyprowadza na trening. Musi być taki obrazek, ponieważ wszyscy widzowie na niego czekają i ponieważ wszyscy widzowie będą na nim płakać. Taka scena to jest kulminacja emocjonalna, to jest ostateczny dowód, że Jurek wrócił do społeczeństwa. Zamknął etap leczenia, zostawił przeszłość za sobą. Jest czysty i może być ojcem.


No, to prawie to macie. Jeszcze kilka miesięcy pisania i można kręcić!
Powodzenia, Polacy!


Jeśli ta analiza czegoś Cię nauczyła, rozważ wsparcie 5 zł:

Wspieraj Autora na Patronite
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Zapraszam też do przeczytania innych analiz:


CICHA NOC

Nie mam nadziei, że Adamowi się uda, a wręcz przeciwnie - oglądam jego przygody z nadzieją, że poniesie porażkę i dzięki temu dojrzeje. Jednak ani nie ponosi porażki, ani nie dojrzewa.

LISTY DO M. 3

Brak wiarygodności uniemożliwia mi śmiech, wzruszenie i smutek. Nie znając motywacji bohaterów, nie rozumiem, dlaczego podejmują takie decyzje, a w efekcie rozpoznaję ich działania jako pozbawione sensu.

POWRÓT DO LISTY ANALIZ



OBSERWUJ
InstagramFacebook

O MNIE


Artur Wyrzykowski - analityk opowieści. Prowadzę prace scenariuszowe filmów i seriali: od streszczenia ustawiającego konstrukcję opowieści do tekstu gotowego do produkcji. Analizuję scenariusze, gdy producenci nie wiedzą, co dalej, albo gdy trzeba skrócić scenariusz i dopasować go do budżetu. Konsultuję wersje montażowe.

Wkrótce będę robić debiut "To się nie dzieje", który piszę, reżyseruję i produkuję. Ale zdjęcia za troszkę, więc mam jeszcze czas na analizy. Zapraszam: artur@nieskonczone.pl

Na tym poczytnym blogu analizuję polskie filmy i staram się udowodnić, że ich scenariusze są nieskończone. Jeśli moje analizy są dla Ciebie wartościowe, zachęcam do wsparcia:

Postaw mi kawę na buycoffee.to



DOUCZKI














MOJE FILMY