WYKLĘTY

Scenariusz: Konrad Łęcki

Reżyseria: Konrad Łęcki

Od pierwszych scen jest jasne, że celem autora nie jest opowiadanie opowieści, ale edukowanie widza. Abstrahuję od poruszanego tematu (prywatnie popieram wskrzeszanie pamięci o Żołnierzach Wyklętych) i jako poczytny bloger specjalista jestem pierwszy, żeby rzucić ekierką w zły scenariusz. Zatem rzucam.


PRZERWA NA LEKCJĘ

Pozostając w konwencji analizowanego filmu ja sam przemienię się w dydaktyka. Pomówmy o dialogach. Po co w ogóle bohaterowie w filmach do siebie mówią?

· Mówią, bo ludzie normalnie w życiu do siebie mówią.
To prawda, ale tak samo jak film nie jest po prostu wycinkiem życia, tylko jego syntezą skupioną wokół konkretnego tematu, tak samo dialag nie jest normalnym dialogiem, tylko jego syntezą.

· Mówią, żeby widz wiedział, jacy to ludzie.
To prawda, dialog służy ekspozycji, ale dialog, tak jak postać, którą portretuje, musi być ambiwalentny, bo inaczej będzie niewiarygodny. Gdy demoniczny minister w każdej scenie zionie jadem, gardzi ludźmi i nie używa zdań bez wulgaryzmów, to nie mam poczucia, że to zły człowiek, tylko radziecki android o twarzy człowieka. To nie jest postać, tylko figura.

· Mówią, żeby widz wiedział, co się dzieje.
To prawda, ale to ogólne sformułowanie może okazać się pułapką, więc warto przypomnieć podstawowe zasady, które niestety zignorował autor „Wyklętego”:

Bohaterowie muszą mówić do siebie, a nie do widza. Nie mogą przekazywać sobie informacji, które już mają, tylko po to, żeby ktoś, kto być może ich obserwuje, też posiadł te informacje.

Bohaterowie mówią, żeby osiągnąć jakiś cel. Każdy zawsze czegoś chce np: zdobyć informację, być uprzejmym, oszukać rozmówcę, jak najszybciej skończyć rozmowę. W syntezie, jaką jest dialog filmowy, bohaterowie nie mogą mówić niczego, co nie służy osiągnięciu przez nich celu.


POCZYTNA ANALIZA

W 1920 roku Franek ma kilka lat. Jego tata żołnierz jest wzywany do Warszawy. Nie wiadomo czy jedzie na wojnę z bolszewikami, czy na imprezę u Piłsudskiego. Nie wiadomo, czy to ich ostatnie spotkanie, czy wrócił za kilka dni. Wiadomo tylko, że ta chwila, a w domyśle cała relacja z ojcem, ukształtowała Franka jako wielkiego patriotę.

Rok 1947. Ominęły nas czołgi, Niemcy, wybuchy i jesteśmy już w PRL. Oczywiście nie wiemy zupełnie nic, jak czas wojny wpłynął na naszego bohatera. Jakich trudnych wyborów musiał dokonać? Kogo stracił? Kogo wciąż szuka? Franek ma ponad 30 lat, więc czy miał już rodzinę, czy dopiero niedługo po raz pierwszy połączy się z kimś w miłosnym uścisku?

Franek wiedzie samotne życie wyrzutka. Błąka się po lasach i powtarza w myślach słowa przysięgi wojskowej. Tymczasem w Warszawie radziecki robot o twarzy Janusza Chabiora rozkazuje zaostrzyć metody, żeby wybić wszystkich leśnych bojówkarzy. Czyli konflikt! Na naszego oddanego Polsce bohatera poluje demoniczny minister represyjnego systemu. Super! Tylko zaraz przychodzi pytanie: ale o chodzi w tym konflikcie? I to pytanie jest nieodpowiedziane do końca filmu. Można oczywiście wyjąć telefon i poczytać na Wikipedii, kto to byli żołnierze wyklęci, z kim walczyli, dlaczego, jakie zagrożenie stanowili dla władzy i jak władza reagowała. Jednak w kinie nie można używać telefonów, więc wszyscy widzowie do końca filmu nie rozumieją dlaczego to całe strzelanie i polowanie.

Na koniec filmu przychodzi kolejne pytanie, które zadam już teraz, żeby było po kolei: Kiedy się dzieje ta demoniczna przemowa radzieckiego robota? W 1947, czyli już po tych wszystkich przygodach Franka, po tym jak jego odział zginął w nalocie i jak pomieszkał u lekarza-bogacza? Jeśli tak, to co jest efektem tego przemówienia? Czy inwigilowanie oddziałów bojówkarzy? Czy gdyby minister nie przeklął milion razy na jednym zebraniu, to Franek wciąż by żył?

Nagle autor zabiera nas kilkadziesiąt lat do przodu, do współczesnego sądu, przed którym stoi peerelowski zbrodniarz. Nie wiem, kim jest ten zbrodniarz, czy to właśnie radziecki robot tak mało się postarzał, czy jest sądzony ktoś, kogo jeszcze nie widzieliśmy? Odpowiedź przynoszą kolejne sceny, to inny czarny charakter. Ale nie wiemy jaki jest jego związek z ministrem. Czy był na tym pokazie przekleństw?

Co w ogóle daje autorowi taki nagły skok o kilkadziesiąt lat? Tylko wrażenie, że za to, co teraz przechodzi bohater, ktoś kiedyś opowie. Ale jeszcze nie wiemy, co przechodzi bohater, bo na razie tylko chowa się w lesie. Poza tym jest to zabieg wyrzucający nas z historii, zmuszający widza do patrzenia z dystansu, z perspektywy lat, sądów i rehabilitacji historycznej. I w tym sensie jest to konsekwentne, bo autor przecież nie chce nam opowiadać historii, tylko nas edukować. Ale my, widzowie, chcemy opowieści, a nie lekcji.

1945. Czwarty przedział czasowy. Zaczynamy oglądać rekonstrukcję zdarzeń, które odprowadziły do tego, że Franek samotnie chowa się w lesie. Zaczęło się po wojnie, gdy jako żołnierz AK naiwnie ujawnił się peerelowskiej władzy, za co spotkały go tortury i prawie śmierć. Uratował go Wiktor, szef oddziału bojówkarzy, który napadł na konwój dziewięciu osób transportujący półżywego Franka. I to jest ciekawe, gdzie oni go w 9 osób transportowali? Czy Franek to ktoś niezwykle ważny? Jaki mieli dalszy plan związany z nim?

Wiktor napada na peerelowskich żołnierzy ze swoimi wyklętymi żołnierzami, ale ja nie wiem, kto jest kim, bo wszyscy wyglądają tak samo. Każdy ma zielony wojskowy mundur, może się czymś tam różnią, ale w strzelaninie tego nie widać. Ciekawe, jak oni sami się poznają.

Franek to wszystko wspomina tułając się od stodoły do jamy. Nic z tego nie wynika, nie jest mu ani trudniej, ani łatwiej, nikogo nie spotyka, nie ma żadnego planu. Po prostu zmieniają się widoczki, które są wstępem do jego wspominek.

Wiktor uratował Franka, przyjął go do oddziału. Jak to zmieniło Franka? Czy to jego pierwsze przygody leśnego bojówkarza? Czy zaprzyjaźnił się z Wiktorem? Czy zwierzali się sobie nawzajem? Czy snuli jakieś plany obalenia komunizmu? Czy snuli jakieś plany na przyszłe życie? Czy Wiktor był dla Franka kimś ważnym i dlaczego? Nie wiemy. Franek nie ma żadnej bliskiej relacji.

Franek wspomina wesołe życie rebelianta, co się kulom nie kłania. Dziewczyny na niego lecą, nawet z jedną się pokochał w zbożu i potem ożenił. To jest bardzo ciekawe, jak oni sobie zaplanowali przyszłość? Czy ją kręci, że ma męża bojówkarza, który przez większą część roku jest na misji w lesie? Czy nie przeszkadza jej, że dziecko będzie się wychowywać bez ojca? Czy nie ma problemu, że ojciec jej dziecka zawodowo morduje ludzi? Czy oni o tym wszystkim rozmawiali? Chyba nie, przecież nasz bohater nie ma żadnej bliskiej relacji.

Jak do tego wszystkiego podchodzi Franek? Czy on musi wszystkim mówić, kim jest? Skąd ksiądz wie, skąd sąsiedzi wiedzą? Dlaczego przed księdzem nie mógł grać zwykłego chłopa, żeby dostać ślub? Czy honor mu zabrania? Czy on nie ma rozterek, że ich leśny opór prowadzi do niczego, a w domu omija go coś bardzo ważnego, za co jest odpowiedzialny? Czy miłość do rodziny w jakiś sposób konkuruje w nim z miłością do Polski? Bardzo ciekawy konflikt, ale nie ma go w filmie.

Franek przybywa do swojej żony i mówi, że musi wyjechać na dłużej. Wreszcie zapowiedź jakiegoś planu, ale niestety potem nie dowiadujemy się, dlaczego musiał wyjechać na dłużej. Walczy w tych lasach prawie dwa lata, a my wciąż nie wiemy jaki on, Wiktor i cała leśna opozycja ma plan na zniszczenie PRL i czy jakkolwiek się w tym planie posuwają do przodu. To jest smutne, bo autor miał intencję pokazać wielkość i szlachetność tego oporu, ale zamiast tego pokazuje, że to byli niepoważni ludzie i od początku tylko kwestią czasu było, zanim ich wszystkich wystrzelają.

Fajna sekwencja! Franek porywa łysego Jaskółę, strzela mu w kolano, grozi i ucieka. Znakomite. Szkoda, że ten film nie zaczyna się od tej sceny i cały nie jest kilkudniową sekwencją pościgu. Prywatną rozgrywką między Jaskółą i Frankiem, którzy wierząc w swoje ideały, łamią coraz więcej zasad, krzywdzą i narażają coraz więcej ludzi, aż w końcu opresyjny system pod postacią oszalałego Jaskóły niszczy wszystko, co Franek kochał i na końcu niszczy również jego. Nawet można być włożyć w taką konstrukcję wspominki z życia rebelianta, pod warunkiem, że te wspominki rzucałyby nowe światło na ich pojedynek. Mogła być z tego znakomita, pełna napięcia i poruszająca opowieść, tylko trzeba byłoby już na początku podjąć decyzję, że robimy opowieść, a nie lekcję.

Nagle zima. Ile czasu minęło? Pół roku? Jak przez te pół roku zmienił się Jaskóła? Czy w ogóle cokolwiek o nim wiemy? Jak zmienił się Franek? Czy widział swoją rodzinę? Czy tęskni? Czy żona po akcji z Jaskółą powiedziała dość i uciekła z dzieckiem? Czy ci bohaterowie w ogóle ewoluują na przestrzeni lat?

Oddział coraz mniejszy. Jak w ogóle działają te bojówki? Czy się komunikują między sobą? Czy prowadzą rekrutację we wsiach? Ilu jest tych żołnierzy? Skąd mają mundury i broń i jedzenie? Ten film w ogóle nie buduje świata Żołnierzy Wyklętych. Pokazuje jego wycinek, kilka strzelanin, ale nie da się nic z tego zrozumieć.

Franek posiedział w jamie, pochorował się i wyrusza do szpitala. Niesamowitym zbiegiem okoliczności spotka lekarza-bogacza, który stracił syna i jest samotny, więc przyjmuje Franka, leczy go, daje mu drogie ubrania i obdarza ojcowską miłością. Jak się szybko okazuje, Franek został u niego na kilka miesięcy. Czy się zaprzyjaźnili? Czy traktował go jak ojca? Czy lekarz odwodził go od bezcelowej walki w lesie? Czy znalazł żonę i dziecko i przywiózł je do Franka? Nie wiemy, przecież nasz bohater nie ma żadnej bliskiej relacji, nawet jak przez kilka miesięcy mieszka z kimś, kto uratował mu życie i obdarzył miłością.

Do Jaskóły przybywa ważny ktoś, chyba z ministerstwa, i każe zabijać. Czy to w tej scenie przeszłość spotyka się z teraźniejszością? Czy początkowe bluzgi ministra-androida zaowocowały właśnie tą rozmową ważnego kogoś z Jaskółą? Ale przecież Jaskóła już strzelał i zabijał, więc na czym ma polegać ta nowa strategia? Co on ma robić, czego nie robił wcześniej?

Franek z tej samotności i po miesiącach pełnych wspominek został poetą i pisze wiersze. W końcu znajduje go Wiktor. Towarzyszy mu dwóch gości, którzy chyba są niemowami, bo Franek w ogóle z nimi nie rozmawia. Jak to możliwe, że ma iść zabijać z nimi ramię w ramię, powierzać im swe życie, a nie chce się nawet zapoznać i zapytać: „Co tam, jak wojna?” Być może wie, że autor zakazał mu posiadania bliskich relacji, więc woli do nikogo się już nie odzywać.

We czwórkę poszli do wieśniaka, przez którego zginęła większość oddziału i zabili go. Potem się okazało, że ci dwaj nowi, to agenci PRL. O co tu chodzi? Przecież Wiktor mówił, że ich sprawdził porządnie i że to na pewno wieśniak. Więc Wiktor pomylił się dwa razy. Jak w takim razie udawało mu się przez lata kierować oddziałem, skoro popełnia błędy w tak prostych sprawach? Dlaczego ci agenci od razu nie zabili Wiktora i Franka w jamie? Po co cały ten teatr z wieśniakiem? Nawet jak chcieli, żeby wiejska ludność myślała, że bojówkarze zabijają niewinnych wieśniaków, to po pierwsze: skąd wiejska ludność ma pewność, że wieśniak jest niewinny? Po drugie: nikt tego strzelania nie widział, więc nawet jakby ci agenci przyszli do niego sami i go zabili, to efekt byłby taki sam. Więc jaki plan mieli ci agenci? I czyj to właściwie plan? Czy w tej maskaradzie objawił się geniusz Jaskóły?

Nagle zaczynają się wspominki Jaskóły. Poszedł sobie na siku z kumplami z pracy i opowiada im to, co oni i tak już wiedzą, bo razem z nim gwałcili i zabijali. Tak się niesamowitym przypadkiem składa, że tych wspominek słucha nasz bohater Franek, który niewiadomo skąd się tam wziął. Albo biegł za samochodem albo chodził po lesie, szukał grzybów i przypadkiem trafił na gwałciciela i mordercę żony.

Franek ginie rozstrzelany w kaplicy (a gdzie indziej mógłby zginąć Żołnierz Wyklęty?) Dlaczego przestał uciekać? Przez dwa lata tak mu dobrze szło, zna wszystkie nory i jamy w powiecie. Dlaczego nie pojechał do lekarza-bogacza i nie został jego synem? Co się w nim zmieniło, że przestał walczyć? Co z jego ideałami, które wpajał mu ojciec? Nie ma wrażenia, że opresyjny system okazał się silniejszy, że pokonał Franka. Po prostu Franek poddał się bez walki.

Koniec historii Franka. Dlaczego akurat jego autor postanowił nam przybliżyć? Co było w nim takiego wyjątkowego? Nie przeprowadził żadnej wyjątkowej akcji, cały czas tylko ucieka i wspomina, aż w końcu się poddaje i go zabijają. Dlaczego nie oglądaliśmy filmu o tym gościu z napisów końcowych, co ukrywał się jeszcze do lat sześćdziesiątych? To byłoby super, oglądać starego samotnego bojówkarza w ostatnich dniach jego życia. Taki polski wyklęty Wolverine.

Koniec historii Franka, to jeszcze nie koniec filmu. Teraz kilka minut dla naszych sponsorów. Na początek proces zbrodniarza. Wciąż nie wiem, który to, bo chyba Franek wszystkich zabił na grzybobraniu. W sądzie jest syn Franka, który przejęty dzierży tomik ojcowskiej poezji. A więc dlatego Franek został poetą! Bez tego nie wiedzielibyśmy, kim jest ten facet w sądzie.

Potem lekcja dydaktyczna rozwija się w najlepsze. Oglądamy posłankę, która swoją wypowiedzią deprecjonuje Żołnierzy Wyklętych, a swoim strojem zdradza liberalny/nowoczesny stosunek do świata. Kulminacją lekcji jest pierwsze w historii polskiego kina lokowanie człowieka-produktu. Oto Lech Kaczyński jako pierwszy po 70 latach oddaje Żołnierzom Wyklętym należne honory i docenia ich zasługi. Szkoda, że nie spojrzał w kamerę i nie wytłumaczył widzom, o co chodziło w tym konflikcie.


Jeśli ta analiza czegoś Cię nauczyła, rozważ wsparcie 5 zł:

Wspieraj Autora na Patronite
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Zapraszam też do przeczytania innych analiz:


AMOK

Za rok już nic nie będę pamiętać z tego filmu. Dlaczego jedne filmy długo się pamięta, a inne szybko zapomina? Odpowiedź, jak zawsze, tkwi w scenariuszu.

POKOT

Ludzie giną, ale nikogo to nie obchodzi. Wydarzenia nie mają konsekwencji, relacje nie mają sensu, bohaterka nie ma celu, a na koniec okazuje się psychopatką.

POWRÓT DO LISTY ANALIZ



OBSERWUJ
InstagramFacebook

O MNIE


Artur Wyrzykowski - analityk opowieści. Prowadzę prace scenariuszowe filmów i seriali: od streszczenia ustawiającego konstrukcję opowieści do tekstu gotowego do produkcji. Analizuję scenariusze, gdy producenci nie wiedzą, co dalej, albo gdy trzeba skrócić scenariusz i dopasować go do budżetu. Konsultuję wersje montażowe.

Wkrótce będę robić debiut "To się nie dzieje", który piszę, reżyseruję i produkuję. Ale zdjęcia za troszkę, więc mam jeszcze czas na analizy. Zapraszam: artur@nieskonczone.pl

Na tym poczytnym blogu analizuję polskie filmy i staram się udowodnić, że ich scenariusze są nieskończone. Jeśli moje analizy są dla Ciebie wartościowe, zachęcam do wsparcia:

Postaw mi kawę na buycoffee.to



DOUCZKI














MOJE FILMY