AMOK
Scenariusz: Richard Karpala
Reżyseria: Kasia Adamik
Za rok już nic nie będę pamiętać z tego filmu. Dlaczego jedne filmy długo się pamięta, a inne szybko zapomina? Odpowiedź, jak zawsze, tkwi w scenariuszu.
Łatwiej zapamiętujemy to, co angażuje nas emocjonalnie. Narzędziem do emocjonalnego zaangażowania widza jest napięcie. Gdy w filmie lub w scenie jest napięcie, widz nie tylko zastanawia się, co będzie dalej (ciekawość), ale również obawia się, że coś się stanie i ma nadzieję, że coś się stanie (emocje). Napięcie wynika z mocnego konfliktu, a konflikt jest pochodną motywacji bohatera (dlaczego to, co robi, jest ważne), stawki (co się stanie, jak mu się nie uda) i antagonisty (dlaczego nie ma możliwości porozumienia). Czyli widz zapamięta na długo opowieść, w której bohater chce osiągnąć coś bardzo ważnego, co jest bardzo trudno osiągnąć, ale musi to zrobić, bo będzie bardzo źle. A co i dlaczego chce zrobić bohater „Amoku”?
Na początku nie wiemy, kto jest głównym bohaterem. Opowieść zaczyna się od Krystiana, którego poznajemy jako sadystę i szaleńca terroryzującego żonę. Krystian jest zafascynowany śmiercią Roszewskiego. Wspólny obiad z rodziną zdradza też, że jest mądrzejszy od swojego otoczenia. Po kilku minutach wiemy, że jest chory, ale też pociągający. Czekamy co dalej.
A dalej mijają cztery lata. To pierwszy moment, w którym dystansuję się do tej opowieści. Początek filmu, a już mam poczucie, że autorzy marnują mój czas. Po co ja oglądam pozbawioną zdarzeń ekspozycję jakiegoś bohatera w stanie, w którym był cztery lata temu? Dlaczego nie można było go wyeksponować w teraźniejszości? Przecież teraz, gdy jest rozwiedziony, również jest szaleńcem zafascynowanym śmiercią. Gdyby chociaż ta przeszłość miała jakieś znaczenie dla rozwiązania zagadki, gdyby były tam poukrywane jakieś tropy, które widz mógł zauważyć.
No trudno, nowa epoka, nowa postać. Pojawia się Jacek, policjant który nie boi się spędzić życia w brudnej piwnicy, bo wszystko już stracił. I to generalnie jest super, ja bardzo lubię takich gości, którzy niczego się nie boją i w związku z tym mogą sobie pozwolić na wszystko. To jest zawsze zapowiedź czegoś ciekawego, co nawet się tu spełnia w kulminacji nad rzeką. To Jacek jest naszym głównym bohaterem. To on podejmuje decyzję: „udowodnię, że Bala to morderca” i na końcu mu się udaje. Jednak wcześniej jest seria absurdów, które czynią Jacka pastiszem postaci, o której marzę.
Jacek dostaje sprawę i od razu wierzy w prawdziwość anonimowego donosu, nawet zanim przeczytał książkę. Wiem, że pewnie od razu ją przeczytał, bo nie jest głupi, ale z opowiadanej historii wynika, że dopiero każdemu daje zadanie czytania i wszyscy będą czytać po jednym rozdziale, bo cała książka to za dużo dla jednego policjanta. Więc z opowieści wynika, że jednak jest trochę głupi.
Jacek nawiązuje kontakt z Krystianem i wiezie go do lasu. Mają tam razem pracować, ale nic nie robią, tylko spacerują i jedzą. Czy na tym ma polegać ta praca? Jak oni w ten sposób chcą znaleźć zabójcę? Dlaczego najpierw Krystian nie przeczyta wszystkich akt i potem nie porozmawiają? Na jak długo oni przyjeżdżają, na wieczór czy na weekend? Jaki Jacek ma plan na tę współpracę i czy Krystian zna ten plan?
Abstrahując od logiki tej sytuacji, taki weekend z potencjalnym mordercą to znakomity pomysł na grę psychologiczną. Tylko nie ma tej gry. W ogóle jej nie ma w całym filmie. Mimo osobistej tragedii, Jacek nie ma motywacji, która pchałaby go do przekraczania granic i popełniania błędów. Nie ma też stawki, nie ma groźby, że jak Jacek wkrótce nie rozwiąże tej sprawy, to ktoś jeszcze zginie. Przeciwnik też nie jest przeciwnikiem, bo gra w swoją grę, której nie znamy ani my, ani Jacek. Bardzo długo nie wiemy, czego chce Krystian i w konfrontacji z Jackiem niczego nie zdradza, przyciskany nie popełnia błędów. Więc z punktu widzenia Krystiana, on nie ma przeciwnika. Jacek nie stanowi dla Krystiana zagrożenia. Krystian przez cały film realizuje swój genialny plan, który psuje mu dopiero była żona Zosia.
To jest film kryminalny, w którym nie ma zagadki. Widz się nie zastanawia „Kto zabił?”, tylko „Kiedy Jacek znajdzie dowód?”, a odpowiedź jest oczywista: „Za półtorej godziny, na koniec filmu.” Więc my, widzowie, możemy czerpać satysfakcję jedynie z procesu dochodzenia Jacka do prawdy. To nie jest ciekawe. Widz powinien cały czas myśleć: „To on! A nie, jednak nie. A jednak tak, to na pewno on!” Widz powinien mieć perspektywę Jacka, razem z nim odkrywać i wątpić. Ale niestety widz wie dużo więcej, bo cztery lata temu był w pokoju Krystiana, gdzie przekonał się, że Krystian jest sadystą i szaleńcem.
Zbliżanie się Jacka do prawdy jest zbudowane na nielogicznych sytuacjach, które nie mają swoich konsekwencji. Na przykład Jacek zostaje wpuszczony do domu przez rodziców Krystiana i miło przywitany, mimo że w Krystian w telewizji opowiada, że Jacek to zły policjant, który chce go zniszczyć. Czy rodzice nie mają kontaktu z synem? Czy nie mają telewizora? Czy nienawidzą swojego syna? Nie wiemy tego, widzimy tylko ich nielogiczne zachowanie.
Nagle pojawia się wątek osobisty głównego bohatera. Jacek jedzie do domku, widzi seks żony z kochankiem, prawie ich zabija, ale nie zabija jednak, a potem krzyczy na żonę przez telefon i płacze. Co tu się dzieje?! Kim jest Jacek? Jeśli tak bardzo kocha żonę, to dlaczego wcześniej nic nie robił, żeby ją odzyskać? Dlaczego strzela do jej kochanka? Przecież jest policjantem, musi wiedzieć, że za coś takiego może dostać sądowy zakaz zbliżania i jeszcze wylecieć z pracy. Zaraz ktoś powie, że emocje, że tak go boli bardzo, że strzela i płacze. Jakie emocje, przecież to jest zimny policjant, który spędził życie patrząc w oczy mordercom i nie mrugnął. To jest czterdziestoletni facet, który od kilku lat nie jest z żoną i musi się liczyć z tym, że dorośli uprawiają seks. I jak go widzę, że po godzinie filmu on siedzi w domu i płacze i rozmyśla o samobójstwie, to już jestem całkowicie zdystansowany, mam nadzieję że się szybko zabije i zaraz pojawi się jakaś poważna postać.
Tymczasem Krystian nie wiadomo dlaczego zgadza się na wariograf. Wcześniej dobrze mówił, że książka się sprzedaje, dopóki ludzie nie wiedzą na pewno, czy zabił. Ale jak na imprezie przyjeżdża policja, to uciekając jest nawet gotowy się zabić. Dlaczego? Czy boi się procesu? Przecież proces napędziłby jeszcze większą sprzedaż książki i wtedy mógłby ostatecznie zgodzić się na wariograf.
Krystian oszukał wariograf i nie jest mordercą. Jacek już nie wie, co robić, więc porywa Krystiana, torturuje go i topi. I to jest super, bardzo mi się to podoba i taki koniec bym pamiętał nawet za rok. Opowieść o policjancie, który nie miał dowodów, ale wierzył, że Krystian to morderca i postanowił wyeliminować go ze społeczeństwa. Ale niestety Jacek patrzy na utopionego Krystiana, przypomina mu się nieżywa córka, której nie był w stanie uratować, więc ratuje chociaż tego Krystiana, żeby w ten sposób sobie ulżyć po śmierci dziecka. Nic z tego nie wynika dla wątku kryminalnego, ale Jacek poczuł się lepiej. Jacek rozstaje się Krystianem w poczuciu porażki. Nie ma dowodu na jego zbrodnię. Przegrał.
Aż tu nagle rozwiązanie spada mu z nieba! Dostaje sms od Zosi, byłej żony Krystiana, która nie wiem co, chyba była zakochana w Jacku przez cały film i czekała z wyjawieniem prawdy, aż Jacek do niej przyjedzie i się z nią pokocha. Więc mają seks, po którym ona przekazuje Jackowi dowód, że to Krystian zabił Roszewskiego. Wszystko z zazdrości o nią, a dowodem jest długopis. Co tu się dzieje? Dlaczego ona to ukrywała przez tyle lat? Przecież była w kontakcie z Jackiem, przecież Krystian ją nachodził i bała się o swoje życie. Czy dlatego rozwiodła się z mężem, bo wiedziała że jest mordercą? Dlaczego akurat teraz zdecydowała się to wyznać? Co ona musiała przezwyciężyć, żeby po czterech lata wyznać prawdę? Dlaczego potem nie widzimy całej rozprawy sądowej i jej zeznającej przeciwko mężowi? Kim jest ta postać i o co jej chodzi?
Na koniec, żebyśmy już w ogóle nic nie rozumieli, Jacek pisze do Krystiana do więzienia list. Cytuje Nietzsche, że jak się wpatrujesz w otchłań, to otchłań wpatruje się w ciebie. O co mu chodzi? Kto jest otchłanią, Jacek czy Krystian? Czy Jacek pisze, że stał się taki jak Krystian i teraz on będzie mordować i pisać książki? Czy że dzięki temu, że był blisko Krystiana, był w stanie skusić jego żonę na seks i rozwiązać zagadkę? Co Jacek ma na myśli i po co pisze list do mordercy, który nim manipulował? Czy to zemsta, czy manifestacja zwycięstwa, czy terapia?
PODSUMOWANIE
Na koniec chciałbym jakoś to podsumować, ale już nic nie pamiętam.
Jeśli ta analiza czegoś Cię nauczyła, rozważ wsparcie 5 zł:
Zapraszam też do przeczytania innych analiz:
VOLTA
Juliusz Machulski był mistrzem. Jednak jak pokazują ostatnie lata jego kariery: czas niszczy wszystko. Większość tego filmu to niestety pokaz absurdów, nielogiczności i braku szacunku dla widza.
WYKLĘTY
Facet chodzi po lesie, wspomina swoje życie, zabijają go i to już prawie koniec filmu. Jeszcze tylko pierwsze w polskim kinie lokowanie człowieka-produktu.
POWRÓT DO LISTY ANALIZ
VOLTA
Juliusz Machulski był mistrzem. Jednak jak pokazują ostatnie lata jego kariery: czas niszczy wszystko. Większość tego filmu to niestety pokaz absurdów, nielogiczności i braku szacunku dla widza.
WYKLĘTY
Facet chodzi po lesie, wspomina swoje życie, zabijają go i to już prawie koniec filmu. Jeszcze tylko pierwsze w polskim kinie lokowanie człowieka-produktu.
OBSERWUJ
Instagram • Facebook
O MNIE
Artur Wyrzykowski - analityk opowieści. Prowadzę prace scenariuszowe filmów i seriali: od streszczenia ustawiającego konstrukcję opowieści do tekstu gotowego do produkcji. Analizuję scenariusze, gdy producenci nie wiedzą, co dalej, albo gdy trzeba skrócić scenariusz i dopasować go do budżetu. Konsultuję wersje montażowe. Zapraszam: artur@nieskonczone.pl
Na tym poczytnym blogu analizuję polskie filmy i staram się udowodnić, że ich scenariusze są nieskończone. Jeśli moje analizy są dla Ciebie wartościowe, zachęcam do wsparcia: