NA BANK SIĘ UDA
Scenariusz: Szymon Jakubowski
Reżyseria: Szymon Jakubowski
Połączenie kryminału detektywistycznego, w którym intryga nie ma sensu, z filmem o skoku, w którym nie ma napięcia, jest jak połączenie musicalu, w którym nie ma muzyki, z komedią, w której nie ma żartów. Jest niczym. Ten scenariusz nigdy nie powinien zostać skierowany do produkcji. Tutaj nie ma nawet czego łatać. To jest dramaturgiczne nic.
KONSTRUKCJA
Przez pierwsze pół godziny bohaterem jest prokurator Wojciech. Zaburzeniem jest napad na bank, a celem rozwiązanie zagadki. Jednak śledztwo Wojciecha nie jest angażujące, ponieważ on napierw prowadzi przesłuchania w bardzo głupi sposób, a potem w ogóle przestaje cokolwiek robić. Jest niekompetentny i każdy widz ma poczucie, że lepiej prowadziłby to śledztwo niż on.
Od 33 minuty bohaterem jest młody policjant Patryk. Zaburzeniem jest oskarżenie go o napad na bank, a celem rozwiązanie zagadki. Jednak śledztwo Patryka nie jest angażujące, ponieważ szybko okazuje się, że stawka jest żadna. Jak zdradza mu zakochana Maja, nikt go nie szuka. Poza tym on do niczego nie dochodzi sam. Dostaje kod od Mai pracującej dla Wojciecha, rozwiązanie hasła podaje mu kolega haker, a potem wszystko opowiada mu szefka gangu Olga, która specjalnie po to go wezwała. Aż do końcowej negocjacji z Wojtkiem, Patryk nic sam nie osiągnął.
Od 55 minuty bohaterką jest młoda hakerka Olga. Zaburzeniem jest ultimatum od Lupo, a celem dokończenie skoku na bank. Jednak skok Olgi nie jest angażujący, ponieważ w większości już się udał i w trakcie retrospekcji nie ma żadnego napięcia. Poza tym nie wiadomo, co jeszcze musi się wydarzyć, żeby całkiem się udał, czyli jaki plan ma Olga.
Czyli nie wiadomo, co konkretnie oglądamy, bo to się zmienia co pół godziny. I nie wiadomo, dlaczego mamy się tym przejmować, skoro to nie ma sensu i nie ma w tym napięcia.
INTRYGA
Po co ta cała intryga z kodem i podmiejskim adresem Olgi? Dlaczego nie może po prostu zadzwonić do Patryka przez szyfrowany komunikator? Do czego ona go potrzebuje? Dlaczego nie może sama sprzedać obrazów Lupo, jak od początku planowała? Dlaczego nie może sama iść negocjować z Wojciechem?
Skąd Olga wie, że Patryk dostanie kod z jej adresem? Co by zrobiła, gdyby zakochana Maja nie przyniosła kodu w prezencie randkowym? Skąd Olga wie, że Patryk będzie konsultantem policji w tej sprawie? Chudy mówi Patrykowi biblijne hasło do kodu, czyli jest to element planu Olgi. Co by zrobiła, gdyby Wojciech go nie wezwał?
Dlaczego Wojciech każe Mai zanosić ten kod w miłosnym posagu, zamiast kazać Patrykowi to rozkodować na policji? Wtedy Wojciech i cała policja poznaliby adres szefki gangu, który napadł na bank.
Jaki w ogóle plan ma Wojciech, że pozwala Patrykowi czuć się poszukiwanym? Na jakiej podstawie on sądzi, że przestraszony Patryk znajdzie szefkę gangu, a Patryk konsultant nie znajdzie?
Jeśli Maja pracuje dla Wojciecha, to dlaczego mówi Patrykowi, że nikt go nie szuka? Przecież Wojciech chciał przestraszyć chłopaka, a ona dzwoni i mówi, że nie ma się czego bać. Więc jaki jest plan prokuratora?
Dlaczego Maja idzie na współpracę z Wojciechem? Czym ją przekonał? Co takiego strasznego ona zrobiła, że jest gotowa zdradzić mężczyznę, którego kocha i skompromitować swoją pracę w policji?
Dlaczego asystent prokuratora cały czas śledzi Patryka, a jak on wreszcie jedzie do szefki gangu, to asystent akurat wtedy go gubi? Przecież Patryk nawet nie wiedział, że jest śledzony, więc nie starał się zgubić asystenta. Gapa gubi Patryka akurat w momencie, kiedy już prawie to było po coś. Co za niesamowity zbieg okoliczności. Po co to śledzenie jest w tym scenariuszu, skoro nic z tego nie wynika?
Jak to możliwe, że taki nieprofesjonalny prokurator Wojciech ma taką pozycję? Przecież on nie umie prowadzić przesłuchania. Dlaczego przerywa dziadkom, irytuje się i atakuje, zamiast po prostu ich wysłuchać. Dlaczego przerywa trzy przesłuchania, kiedy tylko jeden z dziadków źle się czuje? Dlaczego wiedząc, co zginęło, nie zapyta wprost, gdzie są pieniądze? Dlaczego następnego dnia to Patryk rozpytuje rodziny i kumpli dziadków, a nie robi tego policja albo sam Wojciech? Przecież rozmawiając z rodzinami dziadków, dotarłby pewnie do informacji, że wnuczką Eryka jest genialna hakerka. Czy prokurator w ogóle kontynuuje przesłuchania dziadków, skoro tak chętnie wszystko opowiadają?
Dlaczego dziadki tak chętnie wszystko opowiadają? Przecież oni zdradzając tyle szczegółów na temat ludzi i miejsc, ułatwiają policji dotarcie do Olgi. Może ktoś ją widział z nimi, może jakaś kamera ją nagrała. Jaki oni mają plan?
Do czego przed napadem szykował się inżynier Chudy, gdy robił testy z wodą? Przecież w tym skarbcu nie ma wody i oni od początku to wiedzą. Trzeba się tylko czołgać w rurach. Więc po co te wodne konstrukcje w warsztacie?
Dlaczego w tym banku wciąż w podłodze jest dziura, skoro te rury nie są już potrzebne? Który bank pozwoliłby na coś takiego? Dlaczego to nie jest zalane betonem, albo chociaż dlaczego nie jest na tym położona klapa, która waży dwieście kilo? Na pewno byłoby to tańsze, niż te lasery, przez które pewnie co chwilę jakiś szczur uruchamia alarm.
W trakcie napadu same absurdy. Po co Eryk stoi na ulicy, jeśli nie widzi nawet tego, że ktoś przyjeżdża pod bank? Dlaczego wszyscy członkowie gangu mają radio, z wyjątkiem ochroniarza, który może ostrzegać resztę, że ktoś idzie do sejfu, który obrabiają? Dlaczego Olga wyłączyła prąd, a szef banku nie zauważa niczego nieprawidłowego? Skąd Chudy ma kamerę w kanałach? Nie telefon, tylko kamerę? Dlaczego napad się nie udał? Dlaczego nie poczekali przez kolejną godzinę, aż wszyscy źli sobie pójdą? Przecież Chudy był już w tej rurze, mógł się zdrzemnąć, a potem dalej rabować.
Dlaczego w trakcie napadu Olga zajmuje się hotelowym chłopcem, zamiast go po prostu ignorować? Co za absurdalna sytuacja. Przecież mogła udawać, że jest w kąpieli i nie otwierać. Mogła bardzo głośno puścić porno i go spłoszyć. Mogła mu krzyknąć niemiło, żeby się natychmiast odprawił. Dlaczego woli ryzykować powodzenie całej akcji, żeby z nim porozmawiać?
Dlaczego taki supernowoczesny panel ukryty w podziemiach banku jest na hasło, a nie na tęczówkę lub kciuk? Zwykły telefon jest bezpieczniejszy niż ten superbank. Pewnie wcześniej był na coś niepodrabialnego, ale przyszedł scenarzysta i powiedział: "O nie, nie! Zabezpieczenia muszą być takie, żeby jakiś przypadkowy dziadek mógł to wszystko nagrać kamerą, leżąc w rurze ściekowej. Bez tego nie ma filmu!"
Dlaczego Olga dopiero po kilku dniach wymyśla, że mając hasło do tajnego konta ministra, może ukraść mu pieniądze? Przecież to jest oczywiste. Dlaczego genialna hakera potrzebowała na to kilku dni? Dlaczego dziadki mówią o tym, żeby sprzedać nagranie do telewizji, a nie chcą szantażować ministra? Przecież ona jest genialną hakerką, może anonimowo to wysłać w różne miejsce. Dlaczego oni trzymają nagranie kompromitujące ministra, prokuratora i bank w jakiejś szafce w warsztacie? Dlaczego nie zgrali tego na komputer albo telefon? To wszystko pokazuje, że oni są po prostu głupi. Każdy widz miałby lepszy pomysł w tej sytuacji, niż ta genialna hakerka i dziadki desperacko walczące o życie.
Wypowiedź Olgi: "Olej ten system, co on nam daje?" jest tak zła, że zasługuje na własny punkt. Ojej, to jest tak złe.
Olga napadła na bank, dziadki dały się zamknąć za to w więzieniu, a przychodzi jakiś szczeniak Patryk, każe oddać obrazy do muzeum i Olga mówi: "Spoko." Jak to spoko? Przecież Lupo zabije ją i jej dziadka. Wcześniej nic innego nie wymyśliła, a teraz mówi "Spoko, coś wymyślimy." Czy ona oszalała? Potem mówi, że Patryk złamał dla niej swoje zasady. Które zasady? Przecież kazał jej oddać obrazy.
Jak zmienia się Patryk? Na początku miga się od pracy, chce dodatkowe dni wolne. Czyli nagina zasady. Więc dlaczego potem jest taki prawy, że woli oddać skradzione obrazy do muzeum niż uratować trzy osoby od śmierci (Chudy, Eryk, Olga)? Czy on przechodzi jakiś proces przemiany? Jest wrażenie, że to nie proces, a nagła zmiana. Dziadek mówi: "Opuść bezpieczną przystań!" i Patryk już jest gotowy negocjować z przestępczym prokuratorem wypuszczenie z więzienia gangu, który bronią sterroryzował obsługę banku.
Dlaczego, jak Wojciech porywa dziecko, to nie boi się, że nagranie ze skarbca trafi do mediów? Wcześniej się tego bał i dlatego szedł na kompromisy. Dlaczego przestał się bać? Dlaczego nie porwał dziecka, zanim wypuścił dziadki? Wtedy mógłby wcale ich nie wypuszczać. Dlaczego Patryk nie mówi: "Wypuść dziecko, bo damy film na jutuba i będzie milion łapek w dół"? To nie ma sensu. W jednej scenie coś jest stawką, a w kolejnej ta stawka już nie istnieje.
Jeszcze większy bezsens jest w kolejnej scenie. Wojciech chce od Patryka nagranie. Skąd wie, że nie mają kopii? Skąd ma pewność, że za 5 lub 10 lat to nagranie nie trafi do mediów? Dlaczego oddaje dziecko i pozwala mu odjechać, a nawet nie sprawdza, czy w skrzyniach są obrazy? Dlaczego nie boi się, że Patryk przyjdzie z policją, z którą rzeczywiście przychodzi? Dlaczego policja przychodzi trzy minuty spóźniona, gdy dziadki już odpłynęły ze skarbem?
Dlaczego w tej scenie jest Maja, która odbiera jakąś kopertę i pyta, czy ona i Wojciech są kwita? Chyba tylko dlatego, że ta aktorka i tak miała zdjęcia tego dnia i taniej było ją od razu nagrać.
Dziadki uciekają ze skradzionym obrazem i Chudy mówi, że ich nie złapią, bo ich nie znajdą. A potem sobie wesoło tańczą na krakowskim cmentarzu. To ukrywają się, czy nie? Zostali oskarżeni o kradzież obrazów i napad na bank, czy nie?
SMUTECZEK
Oglądanie tak źle napisanych filmów jest dla mnie wielką torturą. Tak mi źle. Jestem cierpiałkiem.
Jeśli ta analiza czegoś Cię nauczyła, rozważ wsparcie 5 zł:
Zapraszam też do przeczytania innych analiz:
PIŁSUDSKI
To jest katalog epizodów, które nie łączą się w logiczną i zrozumiałą sekwencję zdarzeń. Polacy chcą wspaniałych filmów historycznych, ale pragną, by scenariusz kosztował dwa grosze i dwie krople krwi.
JA TERAZ KŁAMIĘ
Sztuczni ludzie w sztucznym świecie mają sztuczne problemy. To nie jest opowieść, tylko 100 minut czekania na puentę, która okazuje się truizmem.
POWRÓT DO LISTY ANALIZ
PIŁSUDSKI
To jest katalog epizodów, które nie łączą się w logiczną i zrozumiałą sekwencję zdarzeń. Polacy chcą wspaniałych filmów historycznych, ale pragną, by scenariusz kosztował dwa grosze i dwie krople krwi.
JA TERAZ KŁAMIĘ
Sztuczni ludzie w sztucznym świecie mają sztuczne problemy. To nie jest opowieść, tylko 100 minut czekania na puentę, która okazuje się truizmem.
OBSERWUJ
Instagram • Facebook
O MNIE
Artur Wyrzykowski - analityk opowieści. Prowadzę prace scenariuszowe filmów i seriali: od streszczenia ustawiającego konstrukcję opowieści do tekstu gotowego do produkcji. Analizuję scenariusze, gdy producenci nie wiedzą, co dalej, albo gdy trzeba skrócić scenariusz i dopasować go do budżetu. Konsultuję wersje montażowe.
Wkrótce będę robić debiut "To się nie dzieje", który piszę, reżyseruję i produkuję. Ale zdjęcia za troszkę, więc mam jeszcze czas na analizy. Zapraszam: artur@nieskonczone.pl
Na tym poczytnym blogu analizuję polskie filmy i staram się udowodnić, że ich scenariusze są nieskończone. Jeśli moje analizy są dla Ciebie wartościowe, zachęcam do wsparcia: